Related Posts with Thumbnails

Matka młodej matki


„Obserwując różne swoje koleżanki, widziałam, jak zakochując się we wnukach, zdradzały swoje córki. Bardzo chciałam uniknąć takiego scenariusza. A czyhało na mnie wiele pułapek. Stając się matką młodej matki, konfrontujemy się z tym, czego nie dałyśmy naszym córkom. Siłą rzeczy wracają wspomnienia. Jak być przydatną młodym rodzicom, ale im się nie narzucać? Jak mieć cierpliwość i wyrozumiałość dla ich błędów, nieodzownych w zyskiwaniu rodzicielskich kompetencji? Jak uznać, że U. robi różne rzeczy inaczej niż ja i nie traktować tego jak osobistego ataku? Jak nie ulegać poczuciu winy, które dogania, gdy widzę, jak wspaniale U. radzi sobie z macierzyństwem, choć ja wcale sobie tak dobrze nie radziłam?"

Matka młodej matki, to zbiór felietonów znanej redaktorki Justyny Dąbrowskiej, psychoterapeutki i wywiadowczyni publikowanych na łamach „Dziecka”. Ta książka, to bardzo osobista podróż w świat współczesnego rodzicielstwa z bagażem własnych doświadczeń. Zależności i emocje Justyna Dąbrowska bada na sobie i swojej córce. Konfrontuje z najwyższą uwagą różnice w podejściu do tego wyjątkowego czasu w życiu kobiety, kiedy staje się ona matką. Rozkłada na czynniki pierwsze emocje wobec narodzin wnuka. Mierzy się z nowym wyzwaniem, ze swoimi potrzebami, jako matki młodej matki oraz ze społecznymi oczekiwaniami wobec osoby babci i rodzica. Głos Justyny Dąbrowskiej rozpoczyna dyskusję o roli współczesnej babci – do tej pory spychanej do zadania opieki nad wnukiem, teraz nadal i przede wszystkim matki młodej matki. Mądra, wrażliwa, wzruszająca, pełna trafnych spostrzeżeń. Słychać w niej echa rodzicielstwa bliskości, ale autorka komentuje też obecną politykę społeczną, stereotypy i przekonania zakorzenione w percepcji społecznej, wychodząc poza listę tematów bezpośrednio związanych z narodzinami i opieką nad maluchem. Piękna książka skłaniająca do refleksji... 

"(…) obserwuję siebie uczącą się nowej roli, widzę, że podstawowa różnica między nami polega na tym, że ona się martwi, a ja nie. Wobec mojego wnuka jestem całkowicie beztroska. Dlaczego? Bo wiem, że ma troskliwych, wrażliwych i uważnych rodziców, którzy świetnie sobie radzą. Czy nie zamartwiam się w ogóle? Wręcz przeciwnie. Zamartwiam się nieustająco. Ale o własne dzieci. I w tym tkwi istota tej przełomowej zmiany... "

"A może porozmawiajmy o tym, że życie z dziećmi jest fajne? Że dzieci nas skłaniają do rozwoju? Że dla nich nam się chce? Że nas rozśmieszają, wytrącają z rutyny, inspirują do myślenia? A przede wszystkim, że bywają źródłem, organicznej, zmysłowej, zapierającej dech w piersiach przyjemności."

"W słowie “więź” jest wewnętrzna sprzeczność. To coś, co nas łączy, pozwala czuć się bezpiecznie, nadaje sens relacji, a jednocześnie jest czymś co może więzić, zniewalać, utrudniać kroczenie własną drogą." 

"Jako matka młodej matki bardzo wyraźnie doświadczam tej podwójności. Czuję się mocno związana z moimi Młodymi. A także – coraz bardziej – z Najmłodszym, czyli Teosiem. To związanie sprawia, że mam ochotę im nieba przychylić. Ukoić lęki, przekazać wiedzę, zdjąć ciężary, likwidować przeciwności. Pozmywać, ugotować, posprzątać, poprasować. Wziąć Teosia na ręce, utulić, przewinąć, wykąpać. Być pomocną."

0 komentarze :