summer must have

Kto biednemu zabroni marzyć? A kobiecie? To nawet nie próbujmy... Staram się zaciskać pasa, inwestować tylko w dzieci... ale marzy mi się kilka pięknych rzeczy na lato... Niby nic takiego, ale mój budżet ich nie uwzględnia... W nosie mam trendy na lato 2015... ja po prostu mam małe marzenia... Tak przyziemne i materialne...

/1/2/3/4/5/6/7/8/9/

0 komentarze :

Nie oddam dzieci

Michał Sokołowski, młody i utalentowany chirurg oddany swojej pracy, nie zauważa momentu, w którym staje się ona ważniejsza niż rodzina. Dopiero gdy jego ukochana żona i najmłodszy synek giną pod kołami rozpędzonego samochodu, Michał zrozumie, co tak naprawdę jest ważne. Za późno… Ale to nie koniec jego tragedii. Los bywa okrutny, a ludzie jeszcze bardziej. Pogrążonego w rozpaczy mężczyznę czeka jeszcze jeden cios, który spadnie z najmniej spodziewanej strony.Zrozpaczony ojciec musi podjąć o desperacką walkę o prawa do opieki nad pozostałymi dziećmi i stawić czoła nie tylko wymiarowi sprawiedliwości, ale i tym, którzy powinni stać po jego stronie. Michał musi znaleźć w sobie siłę, by wykrzyczeć: Nie oddam dzieci! Albo… utraci je również.


Piękna powieść. Roztrzaskuje serce na kawałki, wzbudza skrajne emocje, wzrusza do łez... A przecież ta historia może się przydarzyć każdemu… Pochłonęłam ją w autobusie relacji Olsztyn- Warszawa... z dwóją dzieci u boku. Dramatyczna i prawdopodobna... może momentami przerysowana...  ale jednak czyta się ją jednym tchem, bardziej lub mniej czując tragedię rodziny. Nie ukrywam... temat chwytający za serce... autorka sugestywnie opisuje skutki tragedii, spowodowanej przez pijanego kierowcę...  może trochę powierzchownie, kiczowato, nader tkliwie... fabuła trochę przypomina historię jak z realityshow typu Uwaga i Wybacz mi... a jednak warto przeczytać... Ja takiej książki potrzebowałam...


"Michał Sokołowski jest utalentowanym chirurgiem, bezgranicznie oddanym pracy, która stała się jego powołaniem i obsesją. Uwielbiają go pacjenci i personel szpitala, w którym pracuje, szanują koledzy, ceni dyrekcja. Ma piękną i mądrą żonę, którą kocha z wzajemnością i troje dzieciaków, za które skoczyłby w ogień. Niewielki domek na przedmieściach, wesoły psiak, ganiający po podwórzu i kot wygrzewający się przy kominku – oto idealne życie, które Michał wymarzył sobie jeszcze na studiach i które dzień po dniu, cegiełka po cegiełce budował. 

W Marcie, drobnej, ślicznej blondyneczce, studentce dziennikarstwa, zakochał się z wzajemnością na pierwszym roku studiów. Pobrali się gdy tylko ona zarobiła na ślubną suknię, a on na pierwsze wynajęte mieszkanko. To zakochanie zostało im do dziś, ale Michał w ostatnich latach zaczął zatracać się w pracy tak bardzo, że zagubił gdzieś między niekończącymi się dyżurami to, co najważniejsze. 
Nie widział, bo nie chciał widzieć, że dzieci zaczynają go traktować jak gościa, który wpada w odwiedziny i znika, nim zdążą się nim nacieszyć. Nie widział, że Marta, która poświęciła własną karierę dobrze zapowiadającej się dziennikarki na rzecz domu i szczęśliwej rodziny, jest coraz bardziej zmęczona, sfrustrowana i rozżalona. Gdy wyrzucała mu to podczas coraz częstszych kłótni, kajał się i przepraszał. Rozumiał ją, naprawdę!, i wspierał. Duchowo. Na nic więcej - pędząc od pacjenta do pacjenta i od operacji do operacji – nie miał czasu. I podczas tej gonitwy szybko zapominał o obietnicach dawanych dzieciom i żonie. 
Gdy skonany wracał do domu, Marta… nie mówiła nic. Zaciskała usta w wąską kreskę, nastawia policzek do zdawkowego buziaka, a potem patrzyła jak mąż, którego nadal starała się kochać całym sercem, zasypia nad talerzem z zupą. Dzisiaj Michał wstaje przed świtem, gdy dzieci jeszcze śpią, całuje delikatnie, tak żeby nie obudzić, trzynastoletnią Maję, sześcioletniego Zbynia i najmłodszego, najukochańszego Antosia, i już jest gotów wracać do szpitala, ruszać w bój ze śmiercią, ratować życie następnego pacjenta. 
W progu zatrzymuje się, na palcach wraca do sypialni, by jeszcze chwilę popatrzeć na swoją ukochaną żonę, śpiącą na boku z długimi włosami rozsypanymi na poduszce. Jest piękna, teraz, w ostatnim miesiącu ciąży z ich czwartym dzieckiem, wydaje się Michałowi najcudowniejszą istotą pod słońcem. A jednak opuszcza ją. Praca wzywa… 

Tadek Marszak jest kierowcą tira, kursującym na trasie Polska – Włochy z dość niewdzięcznym towarem, jakim są konie na rzeź. Nie to, żeby żal mu było tych głupich chabet, ale kłopotu z nimi po drodze, i nie tylko z nimi, do porzygania. Tadek ma wyższe aspiracje, niż wożenie o aspiracjach właściciela korporacji przewozowej, które z powodu lenistwa Tadka nie mają szans się spełnić. Bardzo go to frustruje, a że po powrocie z trasy nie ma żony, na której mógłby frustracje odreagować, tłucze starą, schorowaną matkę. Na określenie „tłucze” obruszyłby się zapewne, bo przecież nie bije jej do nieprzytomności, ot „szturchnie”, by stara ruszyła się z wyra i obiad ugotowała, dom ogarnęła, a nie wyleguje się całymi dniami i spracowany syn sam musi sobie jajecznicę zrobić. 
Tadek ma jeszcze jedno hobby, które jeszcze lepiej robi na jego skołatane nerwy: zagania konie na pakę, dźgając je metalowym prętem pod napięciem 6 000 woltów. Robi to z tak dużym entuzjazmem, że nawet jego bezduszny szef musi nadgorliwca czasem studzić. Za to w drodze do Włoch Tadek używa sobie do woli, nie tylko na nieszczęsnych zwierzętach. Otóż przed „akcją” lubi sobie popić. Niedużo. Tak dla animuszu. I już czuje się nie jak wyrobnik, a jak pan świata. Panisko raczej. Widzicie podpitego kierowcę tira, gnającego ile mocy w silniku po polskich drogach? Właśnie… 
Dzisiaj Tadek ma wolne i może zabalować. Matce zwinął skromną rentę, zupełnie nie martwiąc się, czy będzie miała co do garnka włożyć. Skoro jest taka głupia i trzyma pieniądze w puszce na herbatę, to niech żre trociny. Do wieczora zostało jeszcze trochę czasu, Tadek staje przed lustrem, pręży muskuły, których nie ma, zaczesuje przerzedzające się włosy, narzuca na ramiona białą koszulę, sweter w serek i skórzaną kurtkę. Może ruszać w miasto, chociaż tę pipidówę trudno nazwać miastem. Jednak i tu zdarza się Tadkowi wyrwać łatwą lalę, która da się obmacać na tylnym siedzeniu starej beemwicy. Grunt to dobry bajer, a on umie bajerować. Dzisiaj się więc zabawi. Ma to jak w banku. 

Albert Niro-Kołek, używający rzecz jasna lepiej brzmiącego Niro, jest synem polityka, znanego z tego, że jest politykiem, i celebrytki, znanej z tego, że jest znana. Ich małżeństwo trwało krótko. Po trzech latach kłótni i bijatyk – a to wszystko na oczach dziecka – rozstali się w końcu cicho i bez fanfar, z jakimi odbył się ich ślub. Tym razem nie zależało im na medialnym szumie. Rozwód nie jest dobrą reklamą. 
Ojciec z ulgą opuścił dom, byłą żonę i dziecko, ale trzeba mu oddać sprawiedliwość: na ich utrzymanie łożył. Sprawa o alimenty też nie jest dobrą reklamą. Albert nienawidzi swojej matki, która może kiedyś i była piękna i podziwiana, teraz zaś, po latach balang, hektolitrach alkoholu i metrach kokainowych ścieżek, wygląda na podstarzałą kurwę – to ostatnio jedyny syn rzucił jej w twarz. Popłakała się i poszła do swojej sypialni zapić smutek. Jutro obudzi się na kacu i nie będzie pamiętała nic. O synu też zapomni, aż do następnego spotkania, kiedy ten przyjdzie po forsę, i następnej kłótni. 
Albert nienawidzi swojego ojca, bo po pierwsze gardzi polityką, po drugie gardzi ludźmi, którzy zmieniają poglądy jak chorągiewka. Ojciec Alberta zaliczył już chyba wszystkie ugrupowania polityczne, zawsze jednak będąc blisko ręki, która aktualnie karmi. Należy do szarej eminencji, nie pcha się na świecznik, ale swoje robi i może dużo. Tak dużo, że wyciągnął syna z aresztu następnego dnia po tym, jak ten „dla jaj” podpalił człowieka. Nie człowieka. Bezdomnego. Stary lump konał w mękach przez trzy dni. Albertowi się upiekło. Ojciec mu tylko twarz obił – nie za to, że podpalił tego kundla, a za to, że naraził karierę polityczną Romana Kołka. Albert obiecał sobie, że nigdy więcej nie da się złapać, a ojcu, że nie zszarga jego nazwiska. Pod warunkiem jednak, że ten nadal będzie łożył na utrzymanie pierworodnego. Albert szczyci się bowiem tym, że nie przepracował w swoim trzydziestoletnim życiu ani jednego dnia. I matka, i ojciec od dziecka zamykali mu usta pieniędzmi, bo bękart sporo pikantnych plotek o ich pożyciu mógłby sprzedać tabloidom. Układ więc jest jasny: oni dają forsę, on milczy i nie rzuca się mediom w oczy. A jeżeli już to pod fałszywym nazwiskiem. 
Dzisiaj Albert, wciskając do portfela kupiony za ciężkie pieniądze „alternatywny” dowód osobisty, rusza na łów. Jeszcze nie wie, co padnie jego łupem – raczej kto, nie co, bo Albert poluje na ludzi - ale ma zamiar ten dzień uczynić pamiętnym dla siebie i dla świata. I uczyni. 

Michał, Tadek i Albert… 
Losy tych trzech tak różnych mężczyzn już niedługo splotą się nieodwracalnie. 
Jeden ocali ludzkie życie. 
Drugi zabije dwie niewinne istoty. 
Trzeci zawiśnie w więziennej celi. 
Zaś bezprawiu i niesprawiedliwości jak zwykle stanie się zadość."


0 komentarze :

Być ojcem


Dzieci nieobecnych ojców w dorosłym życiu czują się niepełne... Tęsknota za ojcem i potrzeba akceptacji z jego strony przesłania wszelkie relacje... Mama i tata są niezbędni do prawidłowego rozwoju każdego dziecka... i co ma począć samotna matka? Choćbym stanęła na rzęsach ojca dzieciom nie zastąpię... Nie ma takiej opcji... Miłość matki jest bezwarunkowa, natomiast miłość ojca bardziej wymagająca jest... Podobno ojciec jako bardziej wymagający wobec dzieci, uczy je lepszego radzenia sobie w życiu... Choćbym wypierała ten fakt, to ojciec wpływa na sposób postrzegania świata przez dzieci. Chłopcy obserwując ojca, uczą się co to oznacza być mężczyzną. Dziewczynki poprzez relacje z ojcem, wykształcają w sobie obraz przyszłego partnera i cechy jakie powinien posiadać... Wiecie jakie, to dla mnie przytłaczające i trudne? Kochać, wymagać... rekompensować brak... Ogromna jest odpowiedzialność matki za jakość jej macierzyństwa i ojca za jakość jego ojcostwa...

"wszyscy rodzimy się z pustką w piersiach wielkości taty. Nasi ojcowie albo ją wypełniają, albo w miarę dorastania czujemy tę pustkę coraz bardziej..." Dzieci zasługują na pełną rodzinę, oboje rodziców, bo role matki i ojca są komplementarne... Ojciec powinien wspierać i uzupełniać emocjonalnie matkę. On kocha dziecko za to, kim jest, a ona za to, że jest... "dzieci, których ojcowie uczestniczą w ich rozwoju są bardziej pewne siebie, aktywne, cechuje je wyższa samoocena. Dzieci te zazwyczaj mają niższy poziom lęku niż te, których ojcowie nie wspierają i nie stymulują do rozwoju". Dzieci potrzebują i oczekują kontaktu z ojcem. Igor lada dzień kończy trzy lata... ostatnio pierwszy raz trzymał tatę za nogę i nie chciał żeby wyszedł... autorytet ojca wzrasta własnie, gdy dziecko ma około 3 lata... nastał ten czas... Viki jest starsza potrzebuje uwagi... stęskniona oczekuje, że tata skupi się na niej... nie na telefonach, pracy i wszystkich rzeczach, których nie musi załatwiać podczas spotkania z dziećmi... nie chce oglądać bajek... chce go czuć i chłonąć na zapas...

Mój tata, to wspaniały człowiek... zawsze mogę na niego liczyć... taki obraz ojca wyniosłam z domu... obecny, kochający, wspierający... cierpliwy do granic możliwości tłumacząc równania matematyczne z wieloma niewiadomymi... pozwalający obejrzeć przygody Bonda pod nieobecność mamy... Nauczył mnie pływać, jeździć na rowerze i że jak ktoś mdleje, to nie pionizujemy go na siłę, tylko unosimy nogi... Czytał mi baśnie braci Grimm do snu... i jak raz upiekł ciasto dla mojej mamy, to karmiliśmy nim razem gołębie.


Dzieci potrzebują dzielić z ojcem swoją codzienność... potrzebuję jego obecności... ojciec przede wszystkim musi być obecny i dostępny w życiu swoich dzieci. Odpowiedzialne ojcostwo wymaga dojrzałości mężczyzny... Niestety ojciec moich dzieci nie dorósł... "Być ojcem" to bardzo odpowiedzialne zadanie a jednocześnie rola, której nikt tak nie wypełni jak ojciec... Relację małżeńską można przerwać albo unieważnić... Natomiast relacja ojcowska z dziećmi wiąże do końca życia... Dziecko potrzebuje ojca, nie jego namiastki... nie weekendowego opiekuna, taty na godziny... chce z tatą po prostu pobyć...

0 komentarze :

Taka matka... Gilmore Girls


Kochane kłopoty to jeden z tych seriali, które zostają z nami na długo i otwierają nam oczy na mnóstwo ważkich spraw, które wcześniej nam umykały... to serial o przyjacielskich relacjach matki z córką. To serialowa opowieść o losach matki i córki – wzajemnym zrozumieniu, szacunku... relacji, o której się marzy i której się zazdrości.


Atrakcyjna, samotna matka Lorelai Gilmore i jest nastoletnia córka Rory często brane są za siostry... mieszkają w małym, uroczym miasteczku Stars Hollow. Obie są uzależnione od kawy i obie mają tendencje do angażowania się w nieodpowiednie związki. Nie mają przed sobą tajemnic, łączy ich szczególna więź, o której większość ludzi może tylko pomarzyć. Dzielą się swoimi doświadczeniami, razem się bawią, śmieją i płaczą... Lorelai jest powierniczką wszelkich zmartwień córki i za wszelką cenę chce uchronić ją od popełniania błędów, jakie sama zrobiła w młodości... Samotna matka, dorastająca córa... równa się mieszanka wybuchowa. A jednak Kochane kłopoty, to opowieść dowcipna, pełna ciepła i rytuałów... opowieść, która przetrwała siedem sezonów.

Lorelai popełnia błędy... ma słabość do niezdrowej żywności... kawy... trudną relację z rodzicami i pecha do lokowania uczuć... ale jest dobrą matką... Jest taką matką jaką chciałabym być dla mojej córki...





0 komentarze :

OBCE CIAŁO


Najgorszym polskim filmem 2014 roku zostało „Ciało obce” Krzysztofa Zanussiego.... Obraz doceniono aż sześcioma Wężami... mimo wszystko dałam szansę Zanussiemu i obejrzałam, ten podobno o zgrozo antyfeministyczny, antykomunistyczny i prokatolicki film. "Obce ciało" to międzynarodowa koprodukcja w reżyserii Krzysztofa Zanussiego. W obsadzie, obok Agaty Buzek, Weroniki Rosati i Agnieszki Grochowskiej, zobaczymy włoskiego aktora Ricardo Leonellego oraz Jacka Poniedziałka i Janusza Chabiora.


Fabuła filmu opowiada o parze młodych katolików: Kasi granej przez Agatę Buzek i Angelo, którzy poznali się we Włoszech w grupie modlitewnej Focolari. Połączyła ich miłość i wiara w Boga. Choć bohaterowie są w sobie zakochani, Kasia postanawia, że pójdzie do klasztoru. Angelo liczy, że dziewczyna zmieni decyzję przez ślubami zakonnymi, zatrudnia się więc w polskiej korporacji, by być blisko niej... W złowieszczym korpo czyhają na niego dwie wampirzyce: Kris i Mira rodem z kiepskiego erotycznego thrillera...


„My, ludzie postępu, popieramy przekraczanie wszystkich granic, łącznie z granicami przyzwoitości. To jest transgresja”

W korporacyjnej rzeczywistości, głęboko wierzący Angelo staje się ofiarą drwin i mobbingu. Kris, wykorzystując swoją władzę, bawi się nim i chce zmusić do złamania zasad moralnych, ale jednocześnie jest zafascynowana jego wiarą. Ostro zarysowane postaci przypominają kukiełki, bardziej będące znakami mocno skontrastowanych postaw i poglądów, niż prawdziwymi ludźmi... wątki podejmowane przez film kreślone są zbyt płytko... Karykaturalny... przerysowany... mało ironiczny... kategoryzujący świat czarne-białe... potępiany film, który jednak warto obejrzeć







0 komentarze :

Mali chłopcy


Igor ostatnio przechodzi sam siebie... Z przedszkola przyniósł cały wachlarz nowych zachowań podpatrzonych u starszych kolegów. I szczerze ręce mi opadają... Mali chłopcy, to specyficzne istoty... tak urokliwe jak irytujące potrafią być. Wychowywanie chłopca, to nie lada wyzwanie zanurzone w chaosie i wypełnione niezliczoną ilością wypadków i nieoczekiwanych zwrotów akcji :) Natura małego chłopca to ciekawe studium przypadku... dopóki nie urodziłam syna... nie wiedziałam... ale teraz już wiem, że:

1. Posiłki można jeść , co 10-15 minut... Na raty... małe porcje, ale często, to podobno zdrowo

2. Od przybytku resoraków głowa nie boli, cudownie, że możesz je znaleźć przy kasie i gdy robisz zakupy syn dorzuci Ci do koszyka... przecież dzień bez nowego autka byłby dniem straconym, a raz na jakiś czas musisz wymienić kolekcję resoraków, które nosisz w torebce

3. Pewne rzeczy są opcjonalne... np bielizna... po co? Bieganie nago jest takie wygodne... no i pranie odpada.

4. Druga opcjonalna rzecz, to przestrzeganie jakiegoś rozsądnego minimum zasad bezpieczeństwa... nie... nie ma szans... muszą być siniaki, zadrapania... chłopiec musi być poobijany jego życie byłoby takie jałowe bez crashtestów.

5. Sikanie na stojąco, choć takie oczywiste, to wyższa szkoła wtajemniczenia... nie wiem czy uda mi się nauczyć tego syna.

6. Sport, to zdrowie, dlatego mały chłopiec musi nieustannie trenować. Jazda na rowerze i gra w piłę w warunkach domowych to nieodparta potrzeba.

7. Robaki, ślimaki... to najurokliwsze zwierzątka... i nie dostają desperackiego wytrzeszczu oczu, gdy się je za mocno przytuli.

8. Spektrum bałaganu musi być constans... na podłodze ląduje wszystko.

9. Każdy chłopiec prędzej, czy później przezywa fascynację klockami lego... a każda matka pozna ból bosej stopy na porzuconym klocku.

10. Dziewczynki to świetne kompani zabawy... zwłaszcza w tortury.

11. I na koniec ta konsternacja wieczorową porą... myć go? Czy wpakować w ubraniu do pralki?

Ale umówmy się... mali chłopcy są uroczy... ich jeden rozbrajający uśmiech i wybaczamy wszystko...

0 komentarze :

#pele-mele


Pamiętacie skarby z czasów szkolnych? Jako dziewczynka pisałam pamiętnik, zbierałam pachnące karteczki i prowadziłam złote myśli... zeszyt pele-mele, czyli księgę różnych pytań... Za sprawą małego wydawnictwa na rynku pojawiła się nowa odsłona kultowych w latach naszej młodości złotych myśli. Pamiętacie je jeszcze? W zwyczajnym zeszycie wypisywało się pytania, na które zaproszona koleżanka lub kolega mieli odpowiedzieć... Pele-mele pozwalały na interakcje, jakie teraz umożliwiają portale społecznościowe... 

Trudno określić, czym jest - pamiętnikiem, dziennikiem a może zaproszeniem do inspirujacej przygody? Jedno jest pewne, masz wpływ na jego kształt, formę, wygląd. Pele-Mele, w innych regionach Polski złote myśli, wszędzie kultowy zeszyt z wpisami przyjaciół. 





A na koniec mini konkurs. Mam dla Was dwa egzemplarze #pele-mele jeśli chcielibyście je wygrać zostawcie komentarz jakie gadżety były dla Was kultowe za czasów podstawówki. Pachnące karteczki? Mydło Fa? a może obrazki z gum Turbo? Link do konkursu TU.

0 komentarze :

NIEZNOŚNY CIĘŻAR BYTU


Wiecie... nie wiem, czy śmiać się? Czy płakać? Czy po prostu głupkowato się uśmiechać... Bo okazuje się że nie wolno mi się głośno przyznawać, że jest mi ciężko... mówić szczerze, że całe moje życie jest teraz podporządkowane dzieciom i czasem chciałabym pobyć sama... sama zrobić siku... sama wyjść do sklepu... sama spać w łóżku... cokolwiek... i tak po prostu... Że frustruje mnie brak pracy... rozmowy kwalifikacyjne, na których słyszę, że jestem niedyspozycyjna, bo sama wychowują dwójkę małych dzieci, albo, że nie mam doświadczenia, bo rodziłam dzieci...

Nie, nie mogę powiedzieć głośno, że jest mi ciężko... Bo po pierwsze się nad sobą użalam, po drugie narzekam, po trzecie biadolę... jak śmiem. Powinnam się otrząsnąć, żyć dalej w nowych jakże niekomfortowych realiach zaciskając zęby. Nie ja jedna zostałam sama, i nie jedna ma gorzej. Nie ważne, że może gdyby mój mąż powiedział mi całą prawdę cztery miesiące temu, to bylibyśmy już dawno po rozwodzie, a tak prawda poznawana na raty od osób trzecich totalnie mnie rozbiła i znów muszę sobie radzić z sytuacją na nowo. Nie mówiąc już o tym, że cała moja praca nad emocjami dzieci zaczyna się od nowa w obliczu nowej dziewczyny taty... Moje dzieci przezywają emocjonalną żałobę po stracie... ale ja wyolbrzymiam, bo nie jedno dziecko przeżyło rozwód i jakoś żyje...

Nie, nie mogę powiedzieć głośno, że jest mi ciężko... Bo skoro dzieci są takim ciężarem to może powinnam oddać je ojcu... tak, bo przecież niektórzy nie rozumieją, że jest mi ciężko to nie jest synonim stwierdzenia dzieci są dla mnie ciężarem. Bo nie są... ciężarem jest sytuacja, która mnie przygniata i miażdży. A dzieci nie są zabawkami, które się oddaje to po pierwsze, jestem za nie odpowiedzialna i kocham je nad życie, to po drugie, a pan tata nigdy nie angażował się w ich wychowanie, a teraz nie zabiega o kontakty z nimi, to po trzecie.

Nie mogę głośno mówić, jak jest mi ciężko, bo nie wypada. BO JESTEM MATKĄ. Bo tacie jest ciężko, musi pracować na alimenty, ma czas na nowe życie, a czas dla dzieci stara się znaleźć jak może...czepiam się... Czego ja bym chciała? Mieć wolny weekend żeby się wyspać i umyć podłogi? NIENORMALNA.

Samotne macierzyństwo potrafi skomplikować życie... Samodzielnie muszę zorganizować sobie czas pomiędzy pracą a domem. Większość moich działań skupiona jest na dzieciach. Nowa codzienność odebrała mi prywatność i czas wolny. Jestem zmęczona, a ciężar samotnego macierzyństwa mnie przytłacza... ale nie wolno mi głośno o tym mówić... NIE ! Bo skoro jest mi ciężko, to jestem wyrodną matką, dla której dzieci są ciężarem... A to, że chciałabym znaleźć kochającego, dobrego mężczyznę, który mnie będzie szanował i będzie ze mną wychowywał dzieci... że chciałabym być w szczęśliwym związku... to już w ogóle mnie dyskredytuje...

Już wiem, że nie mogę mówić, że jest mi ciężko, bo użalanie nad sobą jest żałosne i podważa moje matczyne kompetencje... ALE CZY JA MOGĘ JESZCZE COŚ CZUĆ? MYŚLEĆ? Czy po prostu ma zagryźć wargi do krwi, zacisnąć pięści i milczeć?

0 komentarze :

Dziennik panny służącej


Początek XX wieku. Célestine, śliczna młoda służąca,od dzieciństwa zmususzona do samodzielności i walki o przetrwanie... nie rezygnuje ze swoich marzeń. Oczekuje od życia więcej, niż los może jej zaoferować. Kobieta przyjeżdża z Paryża do posiadłości Lanlaire, na francuską prowincję. W nowym domu dziewczyna będzie musiała radzić sobie nie tylko z obowiązkami, ale również awansami pana domu i jego surową, wymagającą żoną. Wkrótce stanie się także obiektem erotycznej fascynacji ogrodnika Josepha. Odkrywa, że jest obiektem fascynacji kolejnych panów domu. Świadoma swojej seksualności, czerpie przyjemność z coraz bardziej odważnych erotycznych przygód. Powieść Octave'a Mirbeau to odważny zapis doświadczeń młodej pokojówki, w którym seksualne perwersje splatają się z wyuzdaniem ocierającym się o patologię i sadyzm. Podczas pobytu u państwa Lanlaire’ów prowadzi dziennik, w którym pisze o tym, co jej się przytrafia i wspomina pracę w innych domach. Opisuje swoje romanse, dawnych kochanków, śmieszne i tragiczne historie, umizgi ekscentrycznych pracodawców...


Zarówno w książce, jak i na ekranie seksualne perwersje splatają się z wyuzdaniem ocierającym się o patologię i sadyzm.




"Dobrze znam mężczyzn i z doświadczenia wiem, do jakich wariactw i do jakich świństw są zdolni"



Dziennik panny służącej to intrygująca i dowcipnie napisana opowieść... a nowa trzecia już ekranizacja filmowa jest naprawdę dobra. W poprzednich kultowych ekranizacjach Jean Renoira i Luisa Buñuela w roli zmysłowej pokojówki oglądaliśmy niekwestionowane gwiazdy europejskiego kina Paulette Goddard i Jeanne Moreau; tym razem w tytułową bohaterkę wcieliła się hipnotyzująca Lea Seydoux. Dziennik panny służącej w wersji Benoît Jacquota jest bliższy literackiemu oryginałowi niż wersja Buñuela, która wciąż jest żywa w mej pamięci... Z powieści wyłania się obraz cynicznej, rozczarowanej życiem kobiety... film trochę mnie rozczarował... czy raczej pozostawił z poczuciem niedosytu...


0 komentarze :

Agi Bagi


Agi Bagi to proekologiczna bajka animowana skierowana do przedszkolaków. Serial opowiada o kolorowym świecie Planety Agi Bagi, przekazując najmłodszym edukacyjne treści dotyczące ochrony środowiska i ekosystemu.



Agi Bagi opowiada o przygodach mieszkańców płaskiej planety, która ma dwie strony: Agi i Bagi, oraz o wzajemnych relacjach pomiędzy mieszkańcami tej planety, plemionami Agingów i Bagingów. Obydwa plemiona bardzo dbają o okoliczne rośliny i zwierzęta. Troszczą się o środowisko, każde z plemion na swojej stronie. Zupełnie o tym nie wiedząc, współpracują ze sobą dbając o ekosystem Agi Bagi. Obok nich, w norce, mieszka psotne, trochę głupawe stworzenie - Gadzina. Ta postać potrafi nieźle narozrabiać - jej figle i wrodzona żarłoczność często powodują zamieszanie i bałagan, ale wspólne działania Agingów i Bagingów na koniec zawsze przywracają harmonię w ekosystemie planety. Każdy odcinek porusza wątek związany ze środowiskiem, pokazuje jak sobie radzić wspólnymi siłami, żeby żyć w harmonii z naturą.



Poprzez subtelne, ale bardzo czytelne wskazanie zależności między nami, a naturą, dzieci poznają prawidłowe zachowania względem środowiska naturalnego. Podstawową wartością serialu jest edukacja najmłodszych na temat ekologii. Poruszana tematyka w zabawny, ale też wymowny i pouczający sposób pokazuje jak powinno się żyć w symbiozie z naturą. Nie wprowadza trudnej tematyki, słownictwa, promuje pozytywne postawy wobec otaczającej natury, a nie konkretne gatunki, rodzaje drzew itd. Ponadto dzieci dowiadują się z tego serialu, że w życiu ważna jest przyjaźń, miłość, pomoc słabszym, sprawiedliwość, wiara w siebie i własne marzenia.


Aplikacja Agi Bagi fun for kids jest dla dzieci w wieku 2-4 lat. Jest kontynuacją polskiej animacji Agi Bagi. Aplikacja jest pełna barw i radosnych dźwięków, więc jest idealna dla najmłodszych. Dzięki niej każde dziecko pozna lepiej planetkę Agi Bagi, spotka wesołych bohaterów serialu oraz pobawi się z nimi. Aplikacja zawiera pięć zabaw, które jednocześnie uczą, ale i bawią malucha.

0 komentarze :

Wiek Adaline


Urodzona na początku XX wieku piękna Adaline jako dwudziestolatka ulega wypadkowi, na skutek którego przestaje się starzeć. To co wydaje się spełnieniem marzeń o nieśmiertelności z czasem przynosi dramatyczne konsekwencje. Adaline musi się ukrywać przed władzami, które chcą poddać ją eksperymentom. Wciąż podróżując, zmieniając tożsamość traci kontakt z najbliższymi, którzy starzeją się na jej oczach. Ta pełna przygód i dramatycznych wydarzeń podróż przez życie Adaline trwa przez cały XX wiek. To życie jest fantastycznie wręcz interesujące, kolorowe, niezwykłe ale także bardzo samotne. W końcu Adaline znajduje miłość, dla której warto wyrzec się nawet nieśmiertelności. Ale czy to możliwe?





Twórcy „Wieku Adaline” nie silą się na przesadną oryginalność... nieśmiertelność, temat realizowany na milion sposobów... bajka, marzenie... Tytułowa Adaline, to piękna kobieta, wdowa z dzieckiem. Pewnego dnia bohaterka doznaje wypadku, przez który staje się nieśmiertelna. Mijają lata, Adaline wychowuje córkę, a wszyscy zachwycają się jej młodym wyglądem, aż pewnego dnia jej młodością zaczynają interesować się służby, zmuszając kobietę do ucieczki. Niezwykła przypadłość Adaline została wyjaśnione bardzo prosto, jej historia brzmi jednocześnie magicznie i logicznie... To co film wyróżnia, to emocje... Lee Toland Krieger postanowił opowiedzieć o życiu wiecznym ubranym w kostium romansu... Blake Lively miło mnie zaskoczyła... Plotkara wypadła świetnie jako eteryczna bohaterka spowita klasą i melancholią... czuję jej emocje w każdym kadrze filmu, czuję jej zmęczenie nieśmiertelnością. Piękna opowieść o przemijaniu, o marzeniach i miłości, dla której warto wyrzec się nawet wiecznej młodości... nie można przez całe życie uciekać... nawet jeśli ma ono trwać wiecznie... Jest to piękna bajka dla dorosłych... a ja aktualnie bajek potrzebuję...








0 komentarze :