Related Posts with Thumbnails

#codziennosc


Wstaję rano... wiem, nie tak bardzo rano... niemiłosierny budzik próbuje się wedrzeć dźwiękiem w mą świadomość od 7:10...  Naciągam kołdrę po czubek głowy, sny umierają pod powieką... a on nie przestaje dzwonić... Mam takich budzików z pięć nastawionych w pięciominutowych odstępach czasu... Lucky Five Nokii wywołuje gęsia skórkę i ciężkie westchnienie. W piecu zgasło i czuję nieprzyjemny chłód, gdy bosa stopa styka się z wychłodzoną podłogą, włączam czajnik... gotuję wodę na kawę... Przecieram oczy i szukam w półmroku ubrań, które wieczorem naszykowałam Vi do przedszkola. Igor wtulony w pana Tatę zajął już moje miejsce w łóżku... Składam pocałunek na czole córki, pora wstać do przedszkola. Pomagam jej się ubrać, jej ciało wciąż śpi, oddaje się w moje ręce jak marionetka... pakujemy skarby do małego przedszkolnego plecaczka... Teraz najcięższa misja, obudzić pana Tatę, który cierpi na głuchotę wyrywkową... zegar tyka...


Pojechali, cisza... Igor domaga się śniadania, za oknem unoszą się mlecznobiałe mgły... Kawa wystygła, Igor zjadł... próbuję wrócić do łóżka, doleżeć... gdy Igor ogląda poranna bajkę... nie wychodzi... Pstryk zielona herbata, maile, telefony, faktury, prasówka, przegląd resoraków, walczyk z miotłą, pranie... Nowy harmonogram dnia do mnie nie przemawia, chaos i bezsens w tej regularności... Gotujemy obiad Igor i ja. Ja i Igor siedzący na kuchennym blacie... Vi i tak nie zje, bo w przedszkolu się stołuje... szybki rzut okiem na tygodniowy jadłospis, żeby przedszkolnych kucharek nie dublować... Tak na wszelki wypadek... Jednym okiem czytam książkę, drugim pilnuję syna, który łapie słońce przed domem. Zdejmujemy ubłocone ubranie... małymi rączkami oplata mi szyję... zasnął, śpi... Jak Vi wróci z przedszkola będzie tryskał energią, tęski za siostrą, będa się kochac, nienawidzić, kłócic, bawić w wersji instant, bo od wrzesnia czasu zdecydowanie mniej mają dla siebie...

Potok słów, chaotyczna wielowątkowa, pełna zwrotów akcji opowieść z przedszkola... ogień trzaska w piecu, napuszczam wodę do wanny... kolacji konsumpcja, na dobranoc czytanie, kołdrą opatulenie, w czółka całowanie... pora na sen... Dla nich, nie dla mnie... Ja zaczynam działania... Pod osłoną nocy zmożona aktywność, presją codzienności wspomagana. Serial w tle, milion zakładek na pulpicie, mąż na wyciągnięcie ręki, nocny duet pralki i zmywarki... Hollywoodzkie historie na laptopa ekranie... z objęć Morfeusza co raz wyrywanie... wszystko na raz... kumulacja... Hasztag codzienność. Dobranoc. Jutro przewidywalne koleje losu, zmienne niezależne, przypadku równanie... O północy czar nie pryska, łamią się zapałki, oczy zamykają się same...


0 komentarze :