Nie lubię być mamą...

Kocham moje dzieci, dzięki macierzyństwu w końcu czuje się kompletna... tak po prostu i najzwyczajniej w świecie spełniona. Odkąd zostałam mamą mam wrażenie, że składowe mego życia połączyły się w proporcjach doskonałych i jest tak jak ma być... Mniej egoistyczna jestem, lepiej zorganizowana, odpowiedzialna, wielozadaniowa... podobno dojrzalsza... Niemniej są pewne prawdy po porodzie objawione, które mi w większym lub mniejszym stopniu życie uprzykrzają. Macierzyństwo nie jest słodko-pierdzące lukrowane i fiołkami pachnące... Ambiwalencja macierzyństwa powszechnie znana jest... a jednak dopiero, gdy zostajesz rodzicem, gdy odczujesz na własnej skórze, w tedy dopiero wiesz...


10 najgorszych rzeczy w byciu mamą/rodzicem:

1. Odpowiedzialność. Pamiętam jak dziś, jak leżałam z maleńką Vi po porodzie... dostała czkawki, ja spanikowałam i szukałam pomocy u położnej, bo kompletnie nie wiedziałam, co z tym fantem zrobić... Położna przyszła ubrała Vi czapeczkę i z uśmiechem wyszła rzucając na odchodne: to tylko czkawka... Głupi epizod z pamiętnika pierworódki pomyślałam... Zostałyśmy same i nagle uświadomiłam sobie, że jestem za tą małą, bezbronną istotkę odpowiedzialna... i co więcej już zawsze będę... Ona zawsze będzie moją córką, nigdy nie przestanę być jej mamą... czy będzie dorosła, czy ja stara i niedołężna... zawsze spoczywać będzie na mnie odpowiedzialność... trochę to przytłaczające... ale do końca mego świata i jeden dzień dłużej będę za moje dzieci odpowiedzialna... I umówmy się być rodzicem, to ogromna odpowiedzialność, poród , to było nic w porównaniu z zadaniem, które przede mną...  mam wychować człowieka, prowadzić przez życie ukochane dziecko...

2. Gdy zostajesz rodzicem przychodzi taki moment, że choć głośno tego nigdy nie powiesz, bo pogrzebałabyś cały młodzieńczy bunt w popiele... to uświadamiasz sobie, że twoi rodzice mieli rację... Omg! Wiadomo nie we wszystkim... ale jednak, słowa z ich ust padające, przed którymi się broniłaś nabierają nowego znaczenia... Jeszcze gorszy moment prawdy jest, gdy łapiesz się na powielaniu zachowania swojej mamy, a zarzekałaś się, że nigdy nie będziesz taka jak ona...

3. Chroniczne niewyspanie. Młodzi rodzice powinni mieć obowiązkowe zajęcia z higieny snu i zarządzania czasem wolnym... bo nawet jeśli do tej pory byłaś nocnym markiem, zarywałaś noce, to pobudka dziecka wybija Cię z rytmu i na niewyspanie i hektolitry kawy nie pomogą... Potrafię nastawić budzik na nieludzką godzinę, wstać o 4ej na autobus, potrafiłam imprezować do rana i iść na zajęcia... a jednak pobudka dzień w dzień o 5.30 i prośba o bajkę i śniadanko wykańczają mnie i funkcjonuję w trybie mamazombie... mój czas pobudki i syna mego zdecydowanie nie idą w parze.

4. Bezsilność... To uczucie zna każdy rodzić... Gdy sytuacja niezależna od Ciebie powala Cie na łopatki, nokautuje i nic nie możesz zrobić, choć bardzo byś chciała... Patrzysz jak Twoje dziecko cierpi i nic nie możesz zrobić... bezsilność rozdziera Ci serce...

5. Strach... nie boje się włamywaczy, zbirów, że spotkam zaskrońca w lesie, a o moje dzieci często się boję, boje się by nie stała się im krzywda, boję by nie były chore, boję się czy ich na dobrych ludzi wychowam... oczywiście nie jest to nerwica natręctw, obsesyjny strach czy nadopiekuńcza fobia... ale rodzice martwią się o swoje pociechy i czasem po prostu przychodzi obawa jako składowa rodzicielskiej miłości.

6. Presja. Odkąd uświadomiłam sobie presję otoczenia wywierana na matki zdecydowanie żyje mi się lepiej... co wcale nie znaczy łatwiej... wypisałam się z plotek na placu zabaw, porównywania dzieci, rozwojowej rywalizacji, jestem głucha na "dobre rady życzliwych"... wiem, że każde dziecko jest inne, każda mama jest inna i nie mogę dać się zwariować. Ale presja bycia idealnym rodzicem idealnych dzieci daje w kość, nie oszukujmy się.

7. Będąc rodzicem (do pewnego moment) podejmujesz decyzje za drugą osobę. Choć lepiej byłoby napisać dla drugiej osoby, to masz świadomość, że twoje wybory rzutują na późniejsze życie twojego dziecka... analizujesz, kierujesz się miłością i tak jak na skazanie czekasz dnia, gdy dziecko Ci wytknie, zarzuci krzywdę, powie, że ma żal...  Gdy dziecko dorasta decyzje podejmuje samo i to prawdziwa próba charakteru dla rodzica... Nie przeżyjesz życia za swoje dziecko, nie uchronisz przed złem tego świata... dziecko musi się uczyć się na własnych błędach... a rodzic powinien dzieci wspierać, szanować wybory i kochać zawsze  i mimo wszystko...

8. Nie lubię kłamstwa... mama nauczyła mnie, że najgorsza prawda jest od kłamstwa lepsza... i o ile św. Mikołaj, zębowe wróżki, duchy... to nieszkodliwe białe kłamstwa, przyjdzie taki moment, że gdy moje dzieci podrosną i zadadzą niewygodne pytania poważnie się zastanowię, czy powiedzenie prawdy o mych młodzieńczych wybrykach nie będzie groziło pedagogiczna porażką

9. Żyję w brudzie. Staram się, sprzątam, zamiatam, a jednak z każdej strony atakuje mnie bałagan. Zdystansowałam się, poprzeczkę niżej ustawiłam, ale niestety często się o nią potykam, gdy wala się po podłodze z rozrzuconymi zabawkami.

10. Ostatnia rzecz może się wydać śmieszna, ale chyba tylko drugi rodzic zrozumie... Słodycze jem w ukryciu...bo nie chcę drażnić dzieci... nie mam ochoty się z nimi podzielić i wiem, że moje ulubione batoniki, gazowane napoje i czipsy solone z netto do najzdrowszych nie należą:) plus wychodzę z założenia, że skoro cały dzień dojadam po nich resztki coś mogę w spokoju , samotnie od początku do końca, bez dawania gryza skonsumować...

I gdyby tak zaznaczyć te 10 punktów i nacisnąć delate macierzyństwo byłoby przyjemniejsze, znośniejsze... ale to bez znaczenia... Bo choć czasem nie lubię być mamą... to tak naprawdę kocham być mamą... i te małe niedogodności tylko mi to każdego dnia uświadamiają... Bo czym że jest niewyspanie w porównaniu do małych rączek oplecionych wokół szyi, obślinionego buziaki i szeptanego do ucha mamo kocham Cię... Czym jest bałagan, gdy na lodówce wieszasz kolejny obrazek z serduszkiem i koślawymi literkami? Bycie mamą trudne jest, męczące, absorbujące jest... ale dla mnie najwspanialsze na świecie... Pozytywnie szare... ani czarne, ani białe... melanż emocji... kalejdoskop uczuć... Bycie rodzicem uczy pokory... temperuje ego... zmienia optykę...

0 komentarze :

Mama idzie na kawę

MAMA IDZIE NA KAWĘ to akcja... akcja społeczna stworzona przez mamy dla mam. Pomysłodawcą i inicjatorem akcji jest Agnieszka Czajkowska-Starzyk, właścicielka firmy Colorstories, a współorganizatorem akcji jest warszawska kawiarnia Kubek w Kubek. Wspólnymi siłami chcą zachęcić mamy do wyjścia z domu, zaczerpnięcia oddechu, poszukania inspiracji, poczucia znów pulsu miasta. Uważają, że każda mama zasługuje na oderwanie się od codzienności, wyjście na dobrą kawę i przyjemność zakupów.

Pomysł akcji „Mama idzie na kawę” powstał po to, by „wziąć mamy za rękę”, zachęcić do wyjścia z domu z dzieckiem, do powrotu na chwile do świata dorosłych, odetchnięcia miastem. Zainspirować do odkrywania przyjaznych miejsc i młodych polskich firm, tworzonych często również przez mamy. A może również do podjęcia odważnych decyzji w życiu zawodowym? Nie siedź w domu, chodź na kawę!


 „Mama idzie na kawę” już połączyła ponad 100 młodych polskich firm i kawiarni, przyjaznych mamom i otwartych na pozytywne, świeże pomysły. Codziennie dołączają nowe. Macierzyństwo to piękne i wzruszające chwile, ale równie często trudne i zaskakujące doświadczenie. Wiele młodych mam miewa podobne rozterki, jak połączyć bycie dobrą mamą z realizowaniem ambicji zawodowych oraz jak i gdzie spędzać czas z małym towarzyszem u boku.

„Mama idzie na kawę” to akcja społeczna skierowana do wszystkich mam (i tatusiów). Zasady są proste: od 15 maja do 15 czerwca, w wybranych kawiarniach i restauracjach w całej Polsce, od poniedziałku do piątku w godz. 9:00 - 18:00, każdy rodzic, który pojawi się z dzieckiem do lat 10, oraz kobiety oczekujące potomstwa (z bobasami jeszcze w brzuchu), będą mogli napić się dowolnej kawy z 50% rabatem. Dodatkowo, otrzymają katalog pełen informacji o młodych polskich firmach dla dzieci. 


Katalog oraz pełna lista firm i kawiarni jest dostępna na stronie www.mamaidzienakawe.pl. Akcja "Mama idzie na kawę" połączyła już 50 pozytywnych miejsc przyjaznych mamom w Warszawie. Zainteresowanie akcją rośnie tak dynamicznie, że już zgłaszają się miejsca z całej Polski. Akcję współtworzy również ponad 50 fantastycznych firm wyznaczających nowe trendy w modzie, designie i usługach dla dzieci, w większości założonych również przez mamy. 

„Mama idzie na kawę” i wszystkie współtworzące ją miejsca i firmy to dowód na to, że macierzyństwo nie zamyka drogi do rozwoju, ale pozwala spojrzeć szerzej i dokonać nowych, odważnych wyborów.

Podpytałam i ja w mojej wiejskiej głuszy kawę mogę wypić pod gruszą... ale akcja, która początkowo miała być warszawską rośnie w siłę i dołączają kolejne kawiarnie z innych miast w Polsce np. Katowic, Sosnowca, Lublina, Poznania

0 komentarze :

Średniowiecze dla dzieci


Gdy przygotowywałam się do matury z historii Średniowiecze nie było moją ulubioną epoką... Niestety podczas szukania tematu warsztatu historycznego wybór padł własnie na nią... Wiadomo w domu mam małą księżniczkę... zamki, turnieje rycerskie, królewskie romanse... to jest to, co Vi lubi najbardziej... Niech żyje w tej błogiej nieświadomości... na prawdę o wiekach ciemnych jeszcze przyjdzie pora... Ustrój feudalny i teocentryzm epoki krzyża i miecza możemy na razie potraktować z przymrożeniem oka. Ważne by dziecko historią zainteresować od najmłodszych lat. Historia jest czymś, co dzieci w sposób naturalny interesuje, pobudza wyobraźnie, poszerza poznanie świata...





Literatura:
  • Średniowiecze. Odkrywanie świata wydawnictwa Olesiejuk
  • Zbuduj to sam. Zamek obronny wydawnictwa Grafag 
  • Średniowieczny zamek






Vi dowiedziała się jak toczyło się życie codzienne w średniowiecznych czasach, czym się zajmowali ludzie i w jaki sposób ubierali... wie, że spali na łożach z baldachimem, nie mieli szaf na ubrania, a w zamku było zimno i ciemno...


Zamek miał grube kamienne mury i wysokie wieże. Często budowano go na skale albo nad rzeką, żeby trudno się było do niego dostać. Nie mieszkańcom i gościom, tylko wrogom. W owych czasach nie było zbyt bezpiecznie i często zdarzały się napaści i wojny...  tekst na którym pracowałyśmy znajdziecie tu





Zabawa w konstruowanie pomaga dziecku rozwijać zdolności manualne i wyobraźnie przestrzenną, które są niezbędne dla jego rozwoju. Konstrukcję można wykonać bez użycia kleju i nożyczek, jest to bardzo łatwe dzięki instrukcjom, które krok po kroku wskazują kolejność zadań... Z tej publikacji wyczarowałyśmy z Vi nasz średniowieczny zamek.










W wiekach średnich obowiązywała koncepcja miłości dwornej. Niepisaną zasadą było wystawianie przez kobietę miłości rycerza na liczne próby. Ideał miłości dworskiej często rozsławiali trubadurzy, zwani także bardami lub minezingerami. Opowiadali oni długie historie o kochankach zmagających się z przeciwnościami losu lub po prostu śpiewali pieśni miłosne adresowane do danej panny... Miłość dworska, to chyba jeden z przyjemniejszych średniowiecznych tematów :) Choć relacje małżonków były bardzo na dystans, rycerz musiał mieć damę swego serca i bronic jej honoru.





Turniej rycerski z jednej strony był wytworem ponadczasowej potrzeby rywalizacji oraz sztuki walki, a z drugiej elementem średniowiecznej kultury rycerskiej. Walki prowadzono konno lub pieszo, pojedynczo bądź grupowo, wg ściśle określonych zasad, z zachowaniem drobiazgowo przestrzeganego rytuału. Zwycięzcy turniejów cieszyli się sławą i uznaniem. Nierzadko występowali pod patronatem dworskich dam.



A inne ciekawe warsztaty historyczne znajdziecie:



0 komentarze :

Mała księżniczka - konkurs fotograficzny


Ruszamy z obiecanym konkursem fotograficznym...Czekam na zdjęcia małych księżniczek. Córek Waszych w królewskich stylizacjach:) W każdej małej dziewczynce drzemie prawdziwa księżniczka, więc na pewno w domowym archiwum fotograficznym znajdziecie odpowiednie foto:) 


Do wygrania sukienka Serri Collezioni czyli polska moda na najwyższym poziomie. Zwycięzca może wybrać spośród dwóch modeli: Sofia ( do wyboru rozm 80 i 86) i Coco ( rozmiar od 68 cm do 104 cm). Dodatkowo spośród osób, które udostępnią publicznie grafikę konkursową ( znajdziecie ją tutaj) na swoim profilu fb wylosujemy nagrodę dodatkową opaskę lub kapelusik do wyboru.

Zasady konkursu są proste:
1. lubimy Dziecięce Klimaty i Serri Collezioni na fb
2. wysyłamy na adres klimaty.dzieciece@gmail.com zdjęcie naszej małej księżniczki, czyli zdjęcie realizujące temat " Mała księżniczka" ( 1 zdjęcie, nie kolaż)
3. zgłaszając się do konkursu wyrażamy zgodę na umieszczenie zdjęcia w galerii konkursowej na fb (tutaj), zobowiązujemy się przestrzegać regulaminu konkursu i oświadczamy, ze zdjęcie jest naszego autorstwa
4. Konkurs trwa 28.04- 08.05. 2014
5. Spośród nadesłanych prac jury wybierze jedną zwycięską prace, którą nagrodzi sukienką, a spośród publicznych udostępnień grafiki konkursowej drogą losowania przyznana będzie nagroda dodatkowa- opaska lub kapelusik
6. wyniki zostaną ogłoszone do 10.05. 2014

W konkursie wzięło udział 128 małych księżniczek, wybór zwycięskiego zdjęcia nie należał,ale jednogłośnie zwyciężyła Księżniczka Julka <3 Panią Karolinę, mamę Julki proszę o kontakt, a pozostałym uczestnikom dziękuję za wspólna zabawę.


0 komentarze :

Rodzic w ogniu krytyki


Nikt z nas nie lubi, gdy zwraca się mu uwagę... a gdy chodzi o naszą rodzicielską postawę najczęściej przyjmujemy postawę obronną. Bo przecież ktoś podważa nasz autorytet jako rodzica, nasze sposoby wychowawcze i między wierszami nazywa nas złym rodzicem, wytyka, że sobie nie radzimy, ocenia nas przez pryzmat zachowania dziecka... Unosimy się honorem i nie chcemy słuchać, jak powinnyśmy wychowywać własne dziecko, przecież to nasze dziecko i my wiemy to najlepiej. "Dobre rady życzliwych" podnoszą nam ciśnienie... Nic tak nie irytuje jak komentarze o braku czapeczki, sugestie, że powinniśmy dać dziecku klapsa, czy ocenianie naszego dziecka przez przypadkowego przechodnia, który może nawet nie mieć dzieci, ale wie lepiej... najlepiej!

Odkąd zostałam mamą nauczyłam się pokory, staram się nie oceniać... wiem, że nie ma idealnych rodziców i każdemu zdarzają się chwile słabości. Wiem, że sama znalazłam się kilka razy w sytuacji, której teraz się wstydzę, a w tedy miałam nadzieję, że nikt nie widział, bo gotów był wezwać opiekę społeczną, że krzywdzę dziecko... Wiele razy nawaliłam jako matka i nie mnie oceniać innego rodzica. Nie pouczam, nie oceniam... Czym innym jednak jest wtrącanie się w metody wychowawcze, byle pokazać własne racje, a czym innym uzasadniona interwencja... bo przecież czasem zwrócenie uwagi jest po prostu konieczne. Czyż nie?

Strasznie trudno wyznaczyć moment interwencji. Wytyczyć granicę krzywdy... Oczywistym impulsem jest krzywda dziecka. Ale gdzie ta krzywda się zaczyna? Na przemoc fizyczną i psychiczną w mojej obecności się nie godzę. Serce mi się kraje, gdy rodzic upokarza swoje dziecko. Moją intencją nie jest zdeprecjonowanie drugiego rodzica, ale troska o dobro małego, bezbronnego człowieka... Moim obowiązkiem jest stanąć w obronie krzywdzonego dziecka... ale ktoś powie nie znasz sytuacji, więcej szkody niż pożytku... Sąsiad regularnie bije dzieci za ścianą i nikt nic nie robi ze strachu, ale gdy na ulicy zdenerwowana mama szarpnie dziecko zwracasz jej uwagę? Hipokryzja... A ty niby jesteś taka idealna nigdy nie miałaś złego dnia nie krzyknęłaś, nie dałaś klapsa? Wszyscy są zgodni, że nie można bić dzieci, a jednocześnie klaps to nie bicie, a ten pan i ta pani mieli zły dzień i jeden atak agresji to nic nie znaczący epizod z życia rodzica.

Nie udzielam rad żywnościowych w kolejce do kasy w supermarkecie, nie zwracam uwagi starszej pani, że futro w maju to przegięcie, czy, że nie ma czapki, a jako rodzic na życzliwe komentarze pod adresem mojego dziecka jestem narażona. W naszym społeczeństwie każdemu wydaje się, że ma prawo rodziców pouczać czy nazwijmy to przywoływać do porządku. Mam alergię na takie praktyki, a mimo to wiem, że czasem interwencja jest konieczna. Ale nie dla tego, że nie zgadzam się czyimś podejściem do wychowania dziecka, nie dlatego,ze zjadłam wszystkie rozumy i wiem najlepiej, ale dlatego, że dziecko to mały, ale pełnowartościowy człowiek. Szturchanie starszej pani, bo za wolno idzie nie jest normalne i każdy zwróciłby na to uwagę... ale jak szturchane jest dziecko zastanawiamy się czy wypada rodzica upomnieć...?

Jedna z podstawowych zasad savoir vivre mówi: staramy się zawsze by nikomu nie sprawić w żaden sposób przykrości, nie dotknąć go, nie zranić, nie zdenerwować. Człowiek jest istotą rozumną. Publiczne zwracanie uwagi jest upokarzające... Niejako kompromitujemy tą drugą osobę naszą krytyką, choć w naszym mniemaniu ona kompromituje się sama niewłaściwym zachowaniem. Wiec co zrobić z tym fantem? Nie zwracać uwagi innym rodzicom, czy może lepiej wezwać policję, opiekę społeczną? Jeżeli dziecku dzieje się krzywda niech zajmą się tym odpowiednie organy? Konstruktywna krytyka do łatwych nie należy, ale wydaje mi się że zwrócenie komuś uwagi może przynieść refleksję, a telefon na policję lawinę zdarzeń... bardzo trudnych i nieprzyjemnych... i jeżeli to naprawdę była tylko chwila słabości rodzica, to wolałabym go upomnieć, niż nasyłać na niego urzędników...

Może się mylę, może mnie poprawicie... ale uważam, że pouczać innych rodziców nie mam prawa nigdy i w żadnej sytuacji. Nie jestem ekspertem i nie mi oceniać drugiego rodzica, czy dawać mu "dobre" rady. Ale mam prawo wyrazić swoją opinię (pochwalić lub konstruktywnie skrytykować licząc się z tym, że moje opinia go kompletnie nie interesuje)... lub podjąć realną interwencję, gdy dziecku dzieje się krzywda, zagraża mu niebezpieczeństwo. Gdy widzę że rodzic nie panuje nad sobą, wyżywa się na dziecku, stosuje względem niego przemoc fizyczną lub psychiczną. Interweniować gdy rodzic jest nietrzeźwy, gdy  zaniedbuje dziecko i pogwałca jego prawa...

0 komentarze :

zupa kukurydziana

Ziarna kukurydzy są źródłem witamin z grupy B, oprócz tego  fosfor oraz żelazo. Szczególną wartość odżywczą kukurydzy przypisuje się obecności potasu oraz przeciwutleniaczy. Mąka kukurydziana nie posiada w swoim składzie glutenu co, z żywieniowego punktu widzenia, stanowi ogromną zaletę... Moje dzieci uwielbiają kukurydzę... choć z racji wszechobecnej kukurydzy GMO kukurydza popadła ostaniami czasy w niełaskę:(

Zupa krem z kukurydzy to pyszna i prosta w przygotowaniu zupa:


składniki: 
  • 2 puszki kukurydzy 
  • 2 łyżki masła 
  • 1 łyżka świeżo startego imbiru 
  • 3 ząbki czosnki 
  • 1 łyżeczka kurkumy 
  • 1 łyżeczka curry
  • 1/2 łyżeczki słodkiej papryki w proszku 
  • drobno posiekana papryczka chili 
  • 1 litr bulionu warzywnego 
  • 1 puszka mleka kokosowego 
  • sól, pieprz do smaku


W garnku roztopić masło, dodać imbir, kurkumę, curry, czosnek. Przesmażyć dodać kukurydzę, zalać bulionem. Gotujemy do wrzenia i dodajemy mleko kokosowe, ponownie gotujemy, miksujemy.



0 komentarze :

Dziecięce zabawy


W czwartek miałyśmy z Vi przyjemność uczestniczyć w warsztatach "Zabawa na luzie"... czyli o presji zabawy i problemach jakie, tak przyjemny temat rodzicom przysparza... Spotkanie było naprawdę udane, dzieci świetnie się bawiły, a mamy miały czas by usiąść przy kawie i porozmawiać z panią Małgosią Ohme na temat zabawy.


I wiecie 3 problemy cisną mi się na usta... Po pierwsze zabawa, nie zabawki, po drugie rodzice nie wiedzą czym jest zabawa, a po trzecie czują ogromną presję społeczną, by zabawa z dzieckiem była kreatywna, edukacyjna i trwała przynajmniej kilka godzin dziennie... Szczyt abstrakcji biorąc pod uwagę nasze życie w ciągłym biegu i chroniczny brak czasu na który cierpimy. Zabawa jest aktywnością służącą rozrywce jej walory edukacyjne są, że tak powiem skutkiem ubocznym... Nauka przez zabawę jest najskuteczniejszą i najprzyjemniejszą, ale zabawa to zabawa... Staram się nie ingerować w świat zabaw moich dzieci i gdy przeczytałam, że ankietowani rodzice bawią się z dziećmi średnio siedem godzin dziennie ogarnął mnie pusty śmiech... Siedem? To ile trwa doba? Jestem z dziećmi 24/7 i takiego wyniku to chyba nie osiągam przez tydzień... Staram się dzieci aktywizować, mamy rytuał czytania, podsuwam im gry planszowe, puzzle, wyganiam na świeże powietrze... ale szczerze,  ja na zabawę barbie jestem już za stara a planszówki na poziomie 4latki mnie nudzą... Najlepiej moje dzieci bawią się podczas wieczornych wygłupów z tatą... ale walorów edukacyjnych ze świecą tam nie znajdziecie...




Pamiętacie wasze dzieciństwo? Moi rodzice się ze mną nie bawili- nie mieli czasu, ciężko pracowali. Tata czytał mi i siostrom bajki na dobranoc, w weekendy jeździliśmy na działkę, albo zabierali nas do dzieciatych znajomych... Ale nie bawiliśmy się razem... Bawiły się dzieci, same kreowały zabawowy świat. I nie czuję się skrzywdzona tym faktem. Dziś jest inaczej jest internet, samrtfony, tablety... Dzieci albo są zostawione same sobie w wirtualnym świecie, całymi dniami oglądają, grają... i jesteś złym rodzicem, albo jesteś dobrym i od świtu do zmierzchu wypełniasz im czas kreatywnymi zabawami edukacyjnymi... nierealne... Zabawa jest podstawową formą aktywności dziecka... Bo dzieciństwo  rządzi się prawem do zabawy- spontanicznej, przyjemnej, bezcelowej... Z punktu widzenia dziecka zabawa jest dla samej zabawy... a że stymuluje rozwój dziecka, to dorośli upychają ją w ramy i wszędzie szukają walorów edukacyjnych, rodzic musi kierować zabawę dziecka na tor kreatywny... normalnie spór kultura kontra natura w nowej odsłonie..."Dziecko nie bawi się dlatego, że jest dzieckiem, ale bawi się dlatego, by stać się dorosłym" L.S.Wogotski

Dziś rodzice nie mają czasu... ale mają mus... Muszą być idealni... podobnie ich dzieci i ich zabawy... Łezka się w oku kręci na wspomnienie naszego dzieciństwa... Były trzepaki, składaki, gra w klasy... umorusane buzie, poobcierane kolana... Dziś są drogie zabawki, elektroniczne gadżety, salony zabaw dla dzieci, rewie mody na unijnych placach zabaw... Kiedyś były dzieci, potem wymyślono dzieciństwo... była zabawa nie ma zabawy... A wystarczyłoby czasem posłuchać dzieci... bo wiecie one się rodzą z naturalna potrzebą i umiejętnością zabawy... takiej czystej, spontanicznej... Radością z rzeczy małych...


















"Nie to ważne w co się bawić, a jak i co się przy tym myśli i czuje. Można rozumnie bawić się lalką, a głupio i dziecinnie grać w szachy. Można ciekawie i z fantazją bawić się w straż, pociąg, polowanie, w Indian, a bezmyślnie czytać książki." Janusz Korczak 

0 komentarze :