Related Posts with Thumbnails

Lawendowe Pole czyli jak opuścić miasto


Pierwotnie książka miała mieć inny tytuł... wydawał się mi bliższy... adekwatny do sytuacji z którą próbuję się oswoić od dwóch lat... Od dwóch lat próbuję zostać wieśniakiem. Dziwnie to brzmi... wiem.  Ale niech wieśniak nie ma dla was pejoratywnego wydźwięku... niech oznacza mieszkańca wsi, z osiedlem domków jednorodzinnych na obrzeżach miasta nie mylić.... Nie żałuję, przeprowadzki, ale taka jest prawda. 8lat temu wylądowałam na warmińskiej wsi, zachłysnęłam się, zakochałam... w krajobrazie, panu Tacie... ludziach... Mieszkałam w małym mieście, na studia wyjechałam do większego, a tu nagle moja rodzinna ziemia... i ten fenomen wsi dla mieszczucha... Opary lawendy, szybsze bicie serca... Cudowni ludzie, natura, sztuka i romans... po prostu sielanka... Lawendowe Pole zostało ważnym miejscem na mapie mego życia, a z panem Tatą postanowiliśmy, że chcemy wyjechać z miasta... Że nasze dzieci nie będą dorastały w smogu i miejskim zgiełku... Gdy nadarzyła się okazja rzuciliśmy wszystko i opuściliśmy miasto... zamieszkaliśmy na wsi... To było nasze marzenie... Ale to, że chcieliśmy, marzyliśmy, pragnęliśmy z całego serca... nie znaczy wcale, że byliśmy świadomi lawiny zmian, którą ta decyzja pociągnie za sobą...  Jak marzenie może być trudne... Miasto przytłacza, ale daje niezależność... na wsi musisz nauczyć się współistnienia... szukania harmonii z porami roku, rdzennymi wieśniakami, nawet dom musisz poznać... Ogród mnie przerasta, drewna rąbać nie umiem, przetworów nigdy nie musiałam... takie małe rzeczy a jakże uciążliwe... Wszędzie daleko, każdy ma do nas za daleko... większą cześć roku drogi dojazdowej do nas brak... Nie łatwą drogę obraliśmy... opieka nad starym, zaniedbanym domem pod lasem... Marzy mi się piękny ogród, altana, pogłębiona studnia, warzywny zagonek... marzy... bo nie oszukujmy się nasz praca usługowa jest bardzo dorywcza... a nakłady finansowe są niezbędne, by stworzyć wiejską sielankę jak  z weranda country. Może gdybyśmy byli starsi, mieli zaplecze finansowe byłoby łatwiej... Mieszkamy na wsi, ale od miasta jesteśmy zależni... Internet musi być, zakupy w markecie, przedszkole, przychodnia... do Warszawy coraz częściej jeżdżę... Miejska pępowina wciąż nie została przecięta... jeszcze nie opuściliśmy miasta na dobre...


Joanna Posoch, to cudowna, charyzmatyczna osoba... pewnego dnia rzuciła dobrą posadkę w stolicy i uciekła na wieś, by zacząć swe życie na nowo... by się zatrzymać, spojrzeć z dystansem... by nie umrzeć jak pisze... Założyła Lawendowe Pole największą w Polsce plantację lawendy i pełne uroku i ciepła gospodarstwo agroturystyczne... Z pani w kostiumie Chanel, została lawendowa panią w crocsach i mało kobiecym wiejskim outficie...  Opuściła miasto na dobre, choć łatwo nie było... i każde jej słowo było dla mnie rozgrzeszeniem... Naprawdę próbując odnaleźć się na wsi potrzebowałam usłyszeć, że tak cudownej osobie, która na wsi to już chyba zapuściła korzenie... wiejskie marzenie bywało uciążliwym ugorem.... 

Joanna napisała poradnik dla tych, którzy chcą wyprowadzić się z miasta i zamieszkać na wsi. Fabularyzowaną historię pierwszych wiejskich doświadczeń i rodzących się nowych pasji. W książce nie brakuje praktycznych porad - jak zbudować dom i stworzyć ogród, jak zbierać zioła i produkować z nich naturalne kosmetyki, jak zdrowo gotować z naturalnych składników czy uprawiać lawendę... Opowiada o glinie, jej obróbce, radzi jak postawić piec... Strona, po stronie... osiadamy na wiejskim siedlisku...  Nie ma zbędnego lukrowania... Joanna pisze lekko i przyjemnie, nawet na tak nieestetyczny temat, jak kompost. Książka to skarbnica wiedzy dla takiego wiejskiego laika jak ja... na każdej stronie znajduję tematy, z którymi na co dzień się borykam...


To, że ktoś mieszka w mieście nie znaczy wcale, ze to nie książka dla niego... Książka to skarbnica przepisów kulinarnych, receptur na naturalne specyfiki... a także anegdot o niespójności miejsko-wiejskiej komunikacji...

0 komentarze :