...

Nie lubię Święta Zmarłych... w ogóle nie lubię tego naszego Polskiego patosu i braku dystansu... Wiem, mam to szczęście, że nikt bliski mi nie spoczywa na cmentarzu... Może z czasem będę kupować hurtowo znicze, polerki do płyt nagrobnych... ale na razie nie muszę. Mogę obejrzeć horror przy lampionie z dyni i śmiać się z Vi z duchów... Nie jestem wierząca, ale szanuję katolicką spuściznę. Niemniej jak umrę chciałabym zostać skremowana, w pięknym miejscu wysypana ( wiem Sanepid nie pozwala) i wolałabym, żeby moje dzieci przebrały się za wiedźmy i wampiry i z uśmiechem na ustach wzniosły toast ku mej pamięci... Śmierć na razie jest dla mnie abstrakcją więc wolę ją odczarować niż demonizować. Nie potępiam Halloween, nie słyszałam żeby ktoś obchodził jeszcze Dziady...  Śmierć naturalną koleją rzeczy jest. Pamiętam jak kilka razy, jako dziecko ciągnięta byłam na pogrzeb, wcale nie bliskiej mi osoby... Po co? Pamiętam jak mama krzyczała, gdy namalowałam nagrobek i podpisałam swoim imieniem i nazwiskiem. Nie wypada... ale ja taki grób jako dziecko widziałam...  Gdy umiera ktoś bliski wspominasz jego duszę każdego dnia, albo gdy masz taka potrzebę... nie tylko marznąc na cmentarzy listopadową porą. 363 dni w roku cmentarze świecą pustakami...1 do 3 dni w roku zniczami... Dziś jest okazja do zabawy z duchami i pajęczynami w tle, jutro do wspominania i zmarłych na grobach odwiedzania... Jak dla mnie... jedno drugiego nie wyklucza... Wiem Halloween nie jest nasze rodzime... ale czy ksiądz z ambony potępia  św. Mikołaja, który jest stricte amerykańskim obrazkiem, bo nasz biskup Mikołaj to grubiutkim dziadkiem z brodą nie był... Wolę postrzegać otaczający świat w kategorii multiculti... Kultury, zwyczaje się mieszają... przenikają... dopełniają...


0 komentarze :

GELLWE konkurs na słodki przepis



Kochani o ile gotować lubię i umiem całkiem nieźle, to ciasta i desery, to zdecydowanie nie moja domena... Chciałbym Was zaprosić do konkursu na przepis. Przepis na ulubiony deser Waszego dziecka z wykorzystaniem produktów marki Gellwe. Od dziś do 12ego listopada czekam na Wasze propozycje słodkości i pyszności. Przepisy zgłaszamy w komentarzach pod postem konkursowym. Mile widziane zdjęcia. Dwie osoby, których przepisy najbardziej przypadną mi do gustu, desery, które zapragnę przyrządzić moim małym łasuchom zostaną nagrodzone zestawem produktów Gellwe i Fitella ( W skład zestawu wchodzą: Gellwe Babeczki Auta z czekoladowymi kamykami, Gellwe Babeczki mocno czekoladowe, Gellwe Wadowickie Kremówki Papieskie, Gellwe Cacao Royal, La Mattina Kawa 2 w 1, Nice Tea Aloes, Nice Tea Brzoskwiniowa, Nice Tea Cytrynowa, Gellwe Budyń czekoladowy, Gellwe proszek do pieczenia, Gellwe żelatyna). Zapraszam do zabawy i czekam na Wasze zgłoszenia! Wyniki ogłoszę do 20ego listopada.

Przyszła pora na wyniki konkursu. Nagrodzone przepisy to

JABŁECZNIK URWISA pani Agnieszki


    INNE NALEŚNIKI pani Klaudii Sobantki



Laureatów konkursu proszę o kontakt klimaty.dzieciece@gmail.com

0 komentarze :

Eko Wariatka zwana Matka

Czasem jakiś temat leży mi na sercu, albo raczej na żołądku... Trawię go i przychodzi taki moment, że muszę go z siebie wyrzucić. Ostatnio kilka razy poczułam się zaatakowana jako ekomatka, którą staram się być... 

Uściśnijmy więc. Ja nikomu nie zaglądam do garnka w poszukiwaniu pulpetów ze słoika, ani tym bardziej w majtki w poszukiwaniu menstruacyjnego kubeczka... więc dlaczego ktoś miałby atakować mój styl życia? Bo niby jak jestem eko to opcje są dwie, dwie szufladki, w które można mnie wrzucić? Albo mam eko fanaberię, bo mam za dużo wolnego czasu i za dużo pieniędzy ( męża) do wydania. Reni Jusis się nasłuchałam i jestem zakręcona na ekofashion. Stać mnie na śpioszki po kilka stówek z organicznej bawełny i stać by były jednorazowe, upaprane organiczną marchewką z ekologicznej uprawy w Paragwaju. Malując paznokcie na ekogreen zapewne szukam ekofutra na ebayu. Takiej to dobrze... a od przybytku głowa nie boli, ale w dup... się przewraca.

Hmmmm... do osób cierpiących na nadmiar pieniędzy nie należę, więc zostaje druga szufladka ta gorsza. Muszę być ekofreakiem, który mieszka w ziemiance ( akurat moim marzeniem jest pasywny dom ze słomy i gliny, ale to inna historia), ma włosy pod pachą, czyści kibel kwaskiem cytronowym i pasie dzieci jaglanką z pokrzywą. Cóż jeszcze ... na pewno nie szczepię dzieci, karmię piersią do pełnoletności, medytuję nago i urządzam krucjaty na Mc Donalda. 

I może rozczaruję niektórych... ale nie uznaję terroru w żadnej postaci, wyznaję zasadę złotego środka. Wszystko jest dla ludzi,  a ja nie jestem ani lepsza ani gorsza, bo czytam etykiety robiąc zakupy. Czy z racji bycia świadomym konsumentem. Nie jestem nawiedzona, eko oświecona, nie mam misji zbawiania świata przykuwaniem się do drzewa czy w mistycznej orgii z Matką Ziemią. A przede wszystkim nie lubię, gdy ludzie popadają ze skrajności w skrajność. Nie, nie piorę w fistaszkach, nie myję garów popiołem, zęby myje pastą z drogerii i wiem, co to depilacja. Moje dzieci jadły fastfooda i nawet mają zabawki. Naprawdę! Nie zmuszam Vi do przesypywania grochu i fasoli dla rozrywki, a lalki ma Barbie a nie drewniane, czy szmaciane... Nie palę chińskich zabawek na stosie, bo nie palę plastiku, ale przede wszystkim dlatego, że chińszczyznę, to wolę w dobrej knajpie zjeść... Słoiczki miewałam w pogotowiu, ale moje dzieci nigdy za nimi nie przepadały. Klasycznie lubią smacznie zjeść, nie mówiąc o tym, że Igor je tyle, że te papki to w litrowych wekach musieliby sprzedawać. Lubię korporacyjną Coca Colę, stać mnie na łóżka dla dzieci więc nie musimy spać razem, choć często się tak kończy, bo moje dzieci to nocni migranci. Noszę w chuście bo u nas się sprawdza, ale mam też wózek, nawet dwa. Koło domu mam kompostownik bo mieszkam na wsi, ale uwaga! Od lipca nie segreguję śmieci, bo bojkotuję ustawę śmieciową, która nie działa! Katuję się żarówkami energooszczędnymi, choć do czytania mam normalną, żeby nie czuć się jak w prosektorium. Mam naturalne kosmetyki z rossmana i nie kosztowały więcej niż najniższa średnia krajowa na miesiąc kremowania. 

Ekologia modna... nie modna uczy szacunku do otaczającego świata, i właśnie dlatego że szanuję czyjeś prawo do wyboru nie oceniam, nie potępiam... A przede wszystkim nie narzucam innym drogi, którą ja obrałam. Nigdy nie byłam ekoterrorystką, lubisz soki, które koło owoców nigdy nie leżały pij mi, też nie zawsze chce się ugotować kompot ( całe szczęście, że moje dzieci lubią pić wodę), czujesz się zdrowy jedząc żywność z witaminami E kilka tysięcy - jedz, i ja czasem mam potrzebę podtruć się Vifonem i wcale potem nie urządzam miesięcznej oczyszczającej głodówki... Nie biczuję dzieci, gdy zjedzą czekoladę i robię im frytki warzywne bo lubią, a nie dlatego, że żałuję im plugawego ziemniak. Twoje dziecko nie dostaje uczulenia wysmarowane tablicą Mendelejewa... tylko się cieszyć. O zdrowie można dbać, ale i tak na coś w końcu trzeba umrzeć. Czyż nie? Człowieku żyj i pozwól żyć! Proszę ja ekomatka, co wielorazówki i pampersy naprzemiennie stosuje, nie je mięsa, choć mężowi je gotuje. Matka, która kocha dzieci i zapewniam , że żadnego ekohardkoru im nie funduje... Jestem eko dbam o zdrowie, również to psychiczne, więc nie daję się zwariować...


0 komentarze :

(NOT) SCARRY MOVIES:)

Obchodzisz Halloween, czy nie... Potępiasz, czy wycinasz dynię i w przebraniu balujesz... Jutro jest okazja, żeby miło spędzić czas... A motywem przewodnim niech będą duchy czarownice i inne strachy. Lubię dobre horrory. Niekoniecznie amerykańskie nowości z piękną aktorkę uciekającą na strych... Wolę klasykę trzymającą w napięciu i śmieszne z dzisiejszej perspektywy filmy typu poltergeist:). Niemniej na wieczór z dziećmi horrorów bym nie polecała:) Możemy za to spędzić miło czas z najmłodszymi oglądając produkcje kinowe im dedykowane, gdzie groza i poczucie humoru idą w parze. Za oceanem chyba każdego bajkowego bohatera możemy obejrzeć w halloween'owej odsłonie... Gdy myślę bajka na Halloween od razu widzę Gnijącą Pannę Młodą. U uwielbiam animacje Tima Burtona... a co jeszcze możemy obejrzeć jutro z dziećmi by bać się z przymrożeniem oka?


1/2/3/4/5/6/7/8/9/10/11/12/13/14/

0 komentarze :

Vip Pests kreatywne fryzjerstwo dla małych dziewczynek



Od dwóch tygodni mieszkają z nami dwa pieski Vip Pets. Zaliczyły kąpiel i suszenie bujnych czupryn suszarką. Podróż pociągiem i piesze wycieczki w plecaku... Nie mówiąc o licznych wizytach w salonie fryzjerskim u Vi :) Moja córka fascynuje się modą... w przyszłości chciałaby zostać stylistką ( na dzień dzisiejszy... pod wpływem bajki o Barbie w świecie mody i po udziale w warsztatach dla małych stylistek). Należy też do osób, które nie lubią jak im się coś robi na głowie... nie lubi mycia włosów, czesania... u siebie oczywiście, bo mnie chętnie szczotką traktuje. Dlatego Vip Pets to miła alternatywa... bo nie ciąga już mnie za włosy stylizując na ładną panią i czesząc psie przyjaciółki pozwala mi okiełznać jej włosy... Vip Pets uwielbiają być czesane i rozpieszczane! Ciekawe kiedy moja córka potraktuje ich bujne czupryny nożyczkami, bo wszystkie Barbie Vi mają asymetryczne i krótkie fryzurki, po zbiorowym strzyżeniu, które im przeprowadziła. Zabawki zostały zaprojektowane z myślą o zabawie w stylizację i układanie fryzur. Każdy z grupy zwierzęcych przyjaciół ma własną historię, unikalny styl i odrębne akcesoria w zestawie. Vi wybrała Lilith i Lady Gigi.



Jak to mówi Vi, Lilith to jej Monster High, a Gigi ma piękne różowe włosy... Wedle zamysłu producenta Lilith to wyjątkowa artystka ( choć fakt trochę mrocznie wystylizowana). Jej prace można zobaczyć w wielu galeriach na całym świecie! Uwielbia eksperymentować z włosami, jest bardzo kochana i zawsze pośpieszy przyjaciołom z pomocą. Natomiast Lady Gigi oprócz tego, że zna się na kreowaniu wizerunku, potrafi także doskonale tańczyć. Uwielbia klubową muzykę. Każdy chce się z nią bawić. Zawsze znajduje się w centrum zainteresowania. Jest bardzo zabawna, ale też zapracowana; lubi robić wszystko po swojemu.

0 komentarze :

Straszne opowieści?

Vi lubi się bać... lubi też książki. Czytamy więc o strachach, potworach, wampirach... Wers za wersem odczarowujemy straszny świat... Bo lęki dziecięce, potwory spod łóżka i te czyhające w ciemności można oswoić... Zamiast się bać o nich czytać... Literatura dziecięca obfituje w opowiadanie o sympatycznych duszkach, roztrzepanych czarownicach i potworach, które przy bliższym poznaniu okazują się wcale nie być takie straszne...


0 komentarze :

H&M na Halloween








0 komentarze :

KRÓLOWA DYNIA


Dynia, należy do warzyw niskokalorycznych, bogatych w witaminy i składniki mineralne. Zawiera witaminy C, D, B1, B2, PP, kwas foliowy i dużą dawkę beta-karotenu (zwłaszcza pomarańczowa odmiana), mającego działanie antyutleniające, które z kolei przeciwdziała nowotworom i chorobom układu krążenia. Pestki obfitują w duże ilości cynku i lecytyny, a sok z dyni jest najlepszym połączeniem żelaza, miedzi, magnezu i potasu. Jedzenie dyni na pewno wzmacnia układ odpornościowy, pobudza trawienie, obniża poziom tłuszczów we krwi, pomaga zredukować tkankę tłuszczową, działa uspokajająco i pomaga w dolegliwościach nerek... Tak naprawdę dynią zainteresowałam się bliżej, gdy zaczęłam rozszerzać dietę Vi. Słoiczki z dynią nie podeszły nam wcale i szukałam swojej , lepszej alternatywy. Ugotowałam piwrwszązupę, kolejną...usłyszałam od męża pycha i dynię polubiłam. Przepisów na dynię jest co niemiara... u nas generalnie króluje zupa krem z dyni, ale mamy jeszcze kilka innych ulubionych potraw z dynią w roli głównej:
 

Po pierwsze ciasto dyniowe, wilgotne, piernikopodobne, aromatyczne (1). Zupa krem z grzankami (2), pietruszką, imbirem i parmezanem. Zupa rozgrzewająca idealna na jesienną pogodę. W myśl zasady, co do rączki to do buzi...placki (3). U nas w domu placki robię chyba ze wszystkiego... bo dzieci je uwielbiają. Dlatego, placki z dyni? Czemu nie? Za sprawą babci Joli Igor na śniadanie pałaszuje ryż na mleku z dynią (4). Pożywne i sycące śniadanko dla mojego obżartucha. Taki deser ryżowy tylko z dynią. Babcia zajada, bo zdrowe, a i u nas się przyjęło to danie. Ja lubię dynię, bo przeciętnie 100 g dyni dostarcza tylko 15 kalorii, a więc dynia nie tuczy :) Z czysty sumieniem mogę zajadać się curry z dyni (5), albo dynią podsmażaną z chilli (6) studenckie dania inspirowane kuchnią orientalną:) A wiecie jaką dynię lubi najbardziej mój niejadek Vi? Jak na fankę strachów przystało oczywiście dynię wyciętą w lampion (7) i zapaloną wieczorową porą:)

0 komentarze :

Wynalazki, które zmieniły świat

Pozostając w temacie nauki kilka słów o książce, którą Vi czyta z niedowierzaniem... jak to kiedyś nie było silników czy komputerów? Niemożliwe... A jednak... nauka na usługach ludzi, ułatwia życie..." Na przestrzeni tysięcy lat wynalazki zmieniły nasz sposób życia (...) Niektóre z nich są wynikiem nagłego przebłysku natchnienia- wynalazca "wpada na pomysł". Ale większość jest efektem wielu lat ciężkiej pracy". "Zajrzyj do środka i zobacz, jak to działa! Wynalazki, które zmieniły świat" to fascynujące spojrzenie na wynalazki i nieustannie zmieniający się świat. Niezwykłe ilustracje ukazują genialne rozwiązania techniczne kryjące się we wnętrzu takich wynalazków, jak komputer, telefon, kamera i aparat fotograficzny, samochód czy silnik parowy. Wynalazki, które zrewolucjonizowały naszą codzienność, dla naszych dzieci oczywiste i wszechobecne, a wszystko w pigułce. Skrótowo, najważniejsze informacje, ilustracje... To , co dla nas jest stanem naturalnym, jest wynikiem często ciężkiej i wieloletniej  pracy naukowców. Dzieci charakteryzuje ogromna ciekawość świata, rodzić musi być przygotowany na milion pytań na minutę... Komputer mam, ale jakoś szczególnie nie interesuje mnie jak on działa... ale dzieci potrafią drążyć temat:) Oj potrafią...


0 komentarze :

Hodowla kryształków soli


Dziś kolejny odcinek cyklu Dziecko na Warsztat - nauka i eksperymenty naukowe. Cóż jeszcze zanim zaplanowałam krakowski urlop... wiedziałam, że ten warsztat potraktuję po macoszemu... Mama jest jednak humanistką i ma głęboki uraz do fizyki i nauk ścisłych:) Zdecydowałyśmy się więc z Vi na warsztat sentymentalny:) I mama i pan tata pamiętają jak na fizykę kryształki soli hodowali... to chyba taki żelazny punkt programu nauczania fizyki w szkole... Tak więc zapraszam, przed wyjazdem na urlop założyłyśmy hodowlę kryształów, podczas urlopu nauka towarzyszyła nam w Ogrodzie Doświadczeń im Stanisława Lema i w Muzeum Inżynierii Miejskiej... a wczoraj prezentowałam przegląd książek i zabawek (tutaj) dla małych naukowców, albo raczej pomocy naukowych dla mam, których dzieci uwielbiają eksperymenty:)

Chlorek sodu tworzy bezbarwne kryształy rozpuszczalne w wodzie. Jest nieorganicznym związkiem, połączeniem kwasu chlorowodorowego i sodu. Jest najbardziej rozpowszechnioną solą występującą w przyrodzie.. występuje powszechnie rozpuszczony w wodzie morskiej. Wykonując to doświadczenie dziecko poznaje zależności między substancjami zmieniającymi stan skupienia, dowiaduje się, co to jest roztwór nasycony i jak go przygotować. Eksperyment zaczynamy od zebrania niezbędnych rekwizytów: słoik, włochata włóczka, sól kuchenny ciepła przegotowana woda, patyczek. Do słoika wlewamy wodę i stopniowo wsypujemy sól. Mieszamy. Czynność powtarzamy, aż do otrzymania nasyconego roztworu- więcej soli nie chce się rozpuścić. Zanurzamy włóczkę na patyczku i odstawiamy w ciepłe miejsce... Teraz musimy uzbroić się w cierpliwość i czekać. Odstawiamy słoik w miejsce, w którym nikt nie będzie go dotykał przez cały okres krystalizacji, ponieważ każdy ruch burzy strukturę krystalizującej się soli

0 komentarze :

Nauka i eksperymenty dla dzieci


Co zrobić, jeżeli twoje dziecko ma zadatki na szalonego naukowca? Oczywiście wspierać:) Oferta wydawnicza jest bogata w pozycje dla małych, ciekawskich świata i mechanizmów nim rządzących. Wspólnie przeprowadzone eksperymenty, to kreatywna zabawa i nauka w najczystszej postaci:)

0 komentarze :

Monumi- radość kolorowania w rozmiarze XXL

Z Krakowa wróciłyśmy z długą tekturową tubą przypiętą misternie do plecaka... W tubie kolorowanka XXL od Monumi... Piękna rzecz w rozsądnej cenie, która cieszy oko i wprawia w ruch paluszki. Małe rączki same rwą się do kolorowania. Niby dziewczyński wzór... zamki, wróżki... a  jednak niebanalna kreska. Kolorowanka podłogowa o wymiarach 120/80cm na pewno na chwilę zajmie Wasze pociechy, a pokolorowana ozdobi ścianę. Wielkoformatowa kolorowanka równa się dłuższa chwila wolnego dla mamy:) Niezależnie od płci dziecka, bo kolorowanki dedykowane są zarówno dziewczynkom, jak i chłopcom. Do wyboru mamy 4 motywy: księżniczki, zoo, plac budowy oraz ulice... Obrazki są bogate w szczegóły, ale dzięki dużym gabarytom samej kolorowanki, dziecko nie ma problemu z kolorowaniem drobnych , malutkich obrazków... Z resztą wiecie jak jest... Przeliczając pieniądze wydane na zabawkę na czas zabawy i ilość wolnego czasu mamy, to chyba jedno z lepiej zainwestowanych kilkunastu złotych:)





0 komentarze :

Life lately...odc. Kraków

Piątkowa fotomigawka... ilustracja nieubłaganie upływającego czasu... Kolejny tydzień za nami... dobry tydzień ( pomijając żołądkową wirusówkę) za nami... Bardzo ważny czas w mojej relacji z dziećmi to był... samotny urlop, pełen atrakcji. Wypełniliśmy naszą przestrzeń nowymi wspomnieniami, które dzielimy na trzy... Szkoda, że taty nie było z nami... że nie widział uśmiechu Vi w Muzeum Narodowym, nie oglądał z Igorem zabytkowych aut... nie poszedł sprawdzić, czy nasza kłódka na moście zakochanych wisi... Pogoda nam dopisała, plan wypełniliśmy, zmęczeni możemy dziś wrócić do domu. Nie powiem, że wypoczęłam... ale ten urlop chyba miał inny cel

0 komentarze :

Ekspertki podbijają Kolonię Ochota

Z lekkim poślizgiem... krótka relacja z ostatniego spotkania Mam Ekspertek... Ostatnie spotkanie było inne, atmosfera była inna, nowe mamy, nowe miejsce... ale przede wszystkim mój stan ducha odmienny, bo jechałam na spotkanie z Krakowa. Vi pozwoliłam weekend spędzić u koleżanki, a Igor został z prababcią... Martwiłam się czy prababcia da radę, Igor jej nie zamęczy? Myślami wciąż doglądałam syna mego... rozbójnika jedynego i najukochańszego... A spotkanie intensywne i przyjemne... choć na ploty z Alą tym razem czasu zabrakło:) Nowinki, nowości, kreatywne pomysły... mili goście...i nowe powołanie:) Tak! Podczas sobotnich warsztatów odkryłam, że gdybym mieszkała w dużym mieście, tudzież Warszawie otworzyłabym biuro doradztwa designu wnętrz i robiła klientom moodboardy i sampleboardy na zawołanie... Ponieważ mieszkam na wsi, o klientelę ciężko, nie zrealizuję się w tej materii, ale przynajmniej pomysł na kreatywną zabawę z Vi mam:) Serce mi skradły kolorowanki XL od Monumi, bo uwielbiam kreatywne zabawy za rozsądną cenę. Nie od dziś chora jestem na magnetyczne puzzle Mudpuppy... pomacałam, pooglądałam i już wiem, co Vi dostanie pod choinkę... oprócz Magic Jiina i plantacji smoków oczywiście:) Refleksji w głowie kilka mam o postępie techniki i zabawkach dzieci XXIwieku (multimedialne okładki firmy SKAG chyba mnie ciut przeraziły, że do szkoły Vi będę musiała kupić zeszyty z kodem i smartfona z aplikacją do tychże zeszytów...) ... ale to innym razem. Podczas spotkani odbył się również mini wykład fotograficzny blogującego taty Grzegorza Stykowskiego, który, to pan przypomniał mi o formacie rav... który z racji gabarytów poszedł u mnie w zapomnienie... Doszło do bliższego spotkania z golaskami Sonny Angel... To był bardzo udany dzień... i prababcia dała radę i ja byłam w swym żywiole... mimo, że bez dzieci wciąż w kręgu dziecięcej tematyki...







0 komentarze :

XVII TargI KsiążkI w Krakowie

Vi dopadł wirus żołądkowy szalejący po Polsce, więc do jutra jesteśmy na walizkach ( albo raczej plecaku i tobołach)... Nie podjęłam się 8 godzinnej podroży PKP z ewentualnymi żołądkowymi sensacjami... Zostaliśmy u prababci... i gdy Vi odsypiała noc,  ja z Igorem ruszyłam na Centralną 41a:) Bo otóż od dziś do niedzieli potrwa 17. edycja Targów Książki... 4 dniowe święto miłośników literatury to największe tego typu wydarzenie w Polsce. W tym roku przypada już 17 edycja targów, a jej motto brzmi "Kto czyta – nie pyta!". Literackie nowości, konkursy, maratony czytania a przede wszystkim spotkania z pisarzami... Dla najmłodszych przygotowano maraton czytelniczy z Tuwimem, dla zainteresowanych nowymi mediami spotkania z książką cyfrową. Była to dla mnie prawdziwa próba siły charakteru, bo książki kocham i gotowa byłam pieniądze, na bilet powrotny, na nie zamienić... Chodziłam, przeglądałam...obcowałam jak z dziełami sztuki trochę... Wychodzę, z założenia, że książek nigdy za wiele...dziś musiałam jeszcze przyznać że jedna książka w  te, czy we wte, przy ogromnie bagażu, który mam nie robi różnicy... Książki dla chorej Vi zakupiłam, żeby nie zbankrutować zaopatrzyłam się w co ciekawsze katalogi wydawnicze i mogę tworzyć listę książkowego musthave na najbliższy czas... Cóż nowej książki Kominka nie kupiłam niestety, bo szkoda mi było pieniędzy... może Mikołaj mi przyniesie ją pod choinkę... Największy ból, ze nie mogłam kupić wszystkiego, co pragnęłam i że jutro podróż pkp, bo na targach można także wymienić się książkami - oddać te, po które już się nie sięga, a w zamian za to dostać nowe. Wystarczy przyjść na 17. Targi Książki i wziąć udział w jednej z trzech akcji: "Książka za książkę" (Agora), "Drugie Życie Książki" (KBF i bookeriada.pl) oraz "Z półki na półkę" (lubimyczytac.pl). Przynosimy przeczytaną książkę na stoisko akcji, za każdą książkę otrzymamy 1 kupon, a dzięki niemu rabat na dowolną nową książkę u wydawców biorących udział w akcji... cóż szkoda, ze moje zbiory literatury są 550km ode mnie:)






0 komentarze :

WORLD PRESS PHOTO 2013



Co roku idę... i co roku obiecuję sobie: nigdy więcej... Kilka zdjęć na krzyż, niewielki format... z roku na rok coraz gorzej, mniej... generalnie niesmak czuję myśląc o WPF... Co nie zmienia faktu, że potem pędzę do Bunkra Stuki i wystawę oglądam... W tym roku było inaczej, bo byłam z dziećmi, bo Vi tłumaczyłam co i jak... Zdjęcia inaczej odebrałam, przez rozmowę z córką oglądaniu towarzyszącą... Każdego roku niezależne międzynarodowe jury w ramach 9 różnych kategorii ocenia prace nadesłane przez fotografów prasowych, agencje, gazety i magazyny ze wszystkich zakątków świata. Tegoroczny konkurs zgromadził 5847 fotografów ze 128 krajów, którzy przedstawili do oceny 101 960 prac... Jakby mniej wojennych krajobrazów w tym roku... można nawet polemizować, że wystarczy do Iraku pojechać i fotkę zrobić, żeby zostać laureatem WPF... A najciekawszą lekcją było dla mnie to, że ja widzę na zdjęciu jedno, fotograf chciał przekazać drugie, a Viki widziało trzecie... sedno...









0 komentarze :