Related Posts with Thumbnails

Bliźnięta atakują!

Cóż zdania o tej książce bardzo podzielone...Autorki książki „Bliźnięta atakują”, Sandra Nowak i Marta Kuligowska postanowiły wesprzeć rodziców bliźniąt,  to poradnik jak wyjść z opresji przy dowolnej liczbie dzieci. Ta książka to zbiór doświadczeń dwóch matek bliźniąt, które wszystko, co napisały przerobiły na własnej skórze, własnych dzieciach i we własnym życiu. Autorki szczerze piszą o tym jak momentami może być ciężko, ale też wzruszająco i pięknie. Pierwszą część stanowi typowy poradnik. Druga część książki jest dla każdego, kto ciekawy, jak wygląda życie w rodzinie dwa plus dwa i więcej...i właśnie wiedziona tą ciekawością do książki zajrzałam. Mając w domu 3 letnią córkę i półrocznego synka podziwiam wszystkich rodziców wieloraczków.


Podwójna ciąża, a potem macierzyństwo to podwójna miłość i szczęście, ale też zdwojona troska, podwójne kłopoty, dwa razy więcej pracy i po stokroć więcej pytań i wątpliwości...Spodziewasz się wieloraczków? A może już jesteś mamą bliźniąt, trojaczków...Jak sobie radzić z taką podwójną miłością? Czekam na Wasze komentarze o byciu rodzicem wieloraczków, najciekawszy nagrodzę książką " Bliźnięta Atakują!". Czas start! Na wasze przemyślenia czekam w komentarzach pod postem ( pojawią się po zatwierdzeniu przeze mnie) ,wyniki ogłoszę powiedzmy za tydzień czyli 10stycznia do północy

p.s. będzie mi niezmiernie miło jak zostaniecie obserwatorami mojego bloga i fanami na fb:)


16 komentarzy :

  1. Witam się, jestem mamą małego WOjtka. Będzie mi miło jak czasem zajrzysz i podzielisz się radą.

    Moc-cynamonu.blogspot.com

    AguQ

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja nie jestem mama bliźniaków, ale bardzo chciałabym je miec. Marza mi sie wlasnie, albo blizniaki, albo trojaczki. No i wierze, ze moze poszczesci sie nam, bo u mojego narzeczonego w rodzinie wlasnie blizniaki były. Wiem, ze byloby ciezko przy dwojce dzieci, ale.. moje serce jest ogromne, pelne milosci, pokocha kazdego nowego czlonka rodziny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam, a ja jestem mamą ośmioletnich bliźniaków - Tomka i Łukasza, a poza nimi mamą czternastoletniego Kacpra i dwuletniej Antoninki... Cóż, można powiedzieć, że przerobiłam większosc mozliwych wariantów rodzicielstwa. Przez 6 lat miałam jedynaka, wychuchanego, zaopiekowanego do granic. W momencie przyjścia na swiat bliźniąt wszystko wywróciło się do góry nogami - nam, ale przede wszystkim jemu. Kazdy, kto ma przynajmniej dwoje dzieci, wie z czym wiaże się dla pierwszego dziecka pojawienie się rodzeństwa, a co dopiero gdy w pakiecie z "gratisem" pojawia się dwóch wrzeszczących w niebogłosy braci naraz :) Oczywiście opieka nad bliźniętami i sześciolatkiem to ogromne wyzwanie, dla mnie, ponieważ byłam (i zresztą do tej pory jestem ) własciwie cały czas z dziećmi sama, to było kilka lat "wyjetych z życiorysu". Niedawno złapałam się na tym, ze chcac porównać rozwój najmłodszej córeczki z jej braćmi, miałam "białe plamy" w pamieci, myslę, ze z powodu ogromnego zmęczenia. Ale to jest jasne, nie wazne czy ma się bliźnieta, czy dzieci z niewielką różnica wieku. Bardziej chciałabym zwrócić uwage na relacje panujace miedzy moimi dziecmi - a szczególnie na miejsce, rolę i zachowanie najstarszego, który uwazam , w tym układzie najbardziej "dostał w tyłek" Niesamowite jest dla mnie to, że pomimo, że musiał najpierw pogodzić się z prawie całkowitym brakiem mamy, która wcześniej była cała dla niego, a potem całą dobę zajeta dwoma nieustająco wrzeszczącymi tobołkami, pomimo, ze musiał znosić niepohamowaną inwazję dwóch szkrabów taranujacych jego pokój i jego rzeczy, i pomimo, że naprawdę braciszkowie bliźniacy -zwani przez harcerskich kolegów Kacpra ( nie bez powodu) Bliźniakami Apokalipsy, dali się biedakowi nieźle we znaki, mój najstarszy synek nigdy nie wspomniał ani jednym słowem, że wolałby np. żeby ich nie było :) Przeciwnie, mówił, od kiedy się urodzili, przez pieć nastepnych lat, że baaardzo, bardzo chciałby miec jeszcze rodzeństwo!!!! A chłopcy, kiedy trochę podrośli dołączyli się do chórku pytajacego: mama, a kiedy bedziemy mieli jescze jednego brata?...lub siostrę? Od dwóch lat jest z nami Antosia.Jest naprawdę konkretnie ciężko, szczególnie gdy brak babci lub dziadka do pomocy, a mąż całymi dniami pracuje, żeby tę naszą sześcioosobową gromadę ogarnąc finansowo. Bywa nerwowo, konfliktowo - wiadomo, normalnie. Ale jak patrzę na moje dzieciaki i to w jaki sposób są ze sobą związane, jaką tworzą fajną małą społeczność, to myślę sobie, że warte było to największego zmęczenia :)
    Pozdrawiam serdecznie Kasia

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam. Ja też nie jestem mamą bliźniaków ale marzą mi się strasznie. Podwójny obowiązek ale i podwójna miłość. U mnie w rodzinie były przypadki ciąż bliźniaczych i ja też mam wielką nadzieję że jak się zaczniemy starać o rodzeństwo dla Kacperka trafi nam się właśnie taki cud. Mogę sobie teraz tylko wyobraźić jak to jest posiadać 2 maluszki urodzone tego samego dnia. Podwójny płacz, podwójne ustalenie godzin snu i karmienia. Podwójne ubieranie na spacery,wyprawy na bilanse i szczepienia. Wiem że to dużo i pewnie nie raz jest ciężko ale marzy mi się w sumie 3 maluszków czyli mój synek którego już mam i bardzo kocham oraz podwójne rodzeństwo dla niego :)

    Pozdrawiam Sylwia Białkowska

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam! Jestem mamą 3 letnich bliźniąt Michaliny i Igora dodatkowo wcześniaków z 33 tygodnia. Cóż napisać chciałabym tak wiele i nagle pustka.
    Może od początku kiedy dowiedzieliśmy sie o bliźniaczej ciąży szok a zarazem pytanie jak damy sobie rady i tu zawsze wsparciem był moj mąż który podkreślał jest nas dwoje i ich dwoje damy rady cieszyliśmy sie z każdego USG nauczyłam sie odróżniać ich ruchy wiedziałam które teraz chce z nami sie porozumiec lub jest mu ciasno :)Kiedy się urodziły strach są takie malutkie i dzielne do dzis na szczęście wszystko okazało sie wporządku. Walczyłam po pokarm którego nie było na początku o każdą jego kropelke dla naszych maluszków aż wkońcu był udało sie karmiłam ich do 9 msc nie było to proste kiedy były głodne i płakały zdarzało sie ze musiałam karmic je razem. Do roku czasu nie wiedzieliśmy co to jest sen to były raczej drzemki nocne. Ale każdy dzień przynosił wiele uśmiechu radości a także płaczu i potwornego zmęczenia kradliśmy chwilkę na sen. Potem nasze maluchy zaczęły chodzić Igor wspinać oczy musieliśmy miec dookoła głowy. Jednak nigdy nie bałąm sie wyjść sama z dziecmi do sklepu bądź spacer pomimo tego iż wózek zniknął gdzy miały rok i sześć msc wszędzie na nóżkach. Miłość bliźniacza jest niesamowita czują siebie zawsze płaczą obydwoje zawsze wtedy kiedy temu drugiemu jest źle nawet gdy sie nie widzą bądź słyszą. Żadne dziecko nie może skrzywdzić jednego z nich stają we właśnej obronie razem. No i przede wszystkim mają weselej jest z kim pogadać w łóżku przed zaśnięciem pobawić sie kiedy rodzice są zajęci obowiązkami. Dla nas to dwa razy więcej miłości dwa buziaki dwa serduszka do kochania i dwa razy dobranoc mamusiu kocham Cię i tego bym nigdy nie zamieniła na żadne inne słowa. Agnieszkazet mama dwóch serc.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam, jestem mamą 3 letniej Marysi i od niedawna-bo od dwóch miesięcy-bliźniaków: Tomeczka i Mateuszka. Muszę przyznać, że mimo iż posiadanie bliźniąt wiąże się z ogromną pracą, mnóstwem nerwów i ciągłym zmęczeniem, to jest to również przygoda życia. Jak dowiedzieliśmy się na USG, że dzieci będzie dwójka, była wielka radość, ale też niepokój - czy wszystko będzie dobrze, czy mój organizm wytrzyma podwójną ciążę, czy będę się umiała nimi zająć po urodzeniu... Po 36 tygodniach i 6 dniach ciąży przyszli na świat nasi chłopcy - duzi, piękni i zdrowi :))) Od tamtej pory cały mój świat kręci się wokół dzieci. Mając jedno dziecko można znaleźć czas dla siebie, mając dwójkę maluchów jest o wiele trudniej, a przy trójce człowiek zapomina co to znaczy mieć czas tylko dla siebie. Od powrotu ze szpitala sama zajmuje się chłopcami - niestety babcie są daleko, maż większość dnia w pracy. Marysia jak jest zdrowa to chodzi do żłobka, ale wiadomo jak to jest ze żłobkami, czy przedszkolami - co raz dzieci chorują. Ostatni tydzień byłam z wszystkimi maluchami sama - w poniedziałek byłam pewna obaw, czy dam radę, w środę nabrałam pewności siebie, że jakoś ich ogarniam, zaś w piątek byłam już tak wykończona, że sytuacja gdy wszystkie dzieci zaczęły płakać mnie przerosła... a bo jednemu się ulało i miał mokre body, a bo Marysia włożyła włosy barbie do mojej kawy, a do tego ręką strąciła serek, który rozwalił się na podłodze i upaprał mi pół kuchni, a ostatni chyba dla towarzystwa ryczał... a potem wszyscy na raz zaczynali być głodni i nie wiadomo za które się łapać ;) Tego dnia nie udało nam się wyjść na spacer, bo Maryś z rozżalenia zasnęła, a jak się obudziła to była głodna, a zanim zjadła zupkę, to chłopcy już zgłodnieli i ich trzeba było karmić, a po karmieniu ulewanie, kupy, przewijanie itd. i na dworze zrobiło się ciemno... I tak to u nas pokrótce wygląda. Przykładów tragikomicznych sytuacji można by przytoczyć wiele - nie nudzimy się :)
    Jedną z obaw przed urodzeniem synów, było jak starsza córka ich przyjmie... i muszę powiedzieć, że bardzo się zaskoczyliśmy jej reakcją. Jest dla nich taka kochana, we wszystkim chce uczestniczyć, w kąpaniu, przewijaniu, karmieniu. Tak fajnie ich "uspokaja" jak płaczą - daje im swoje lalki, misie i książeczki - tylko trzeba uważać z tym jej okazywaniem uczuć :) Jej teksty do chłopców czasami nas rozkładają na łopatki - np. przy przewijaniu Tomek cały się zasikał, na co Maryś woła: tak nie wolno, sikaj do pieluszki Tomeczku! albo jemy obiad, a Mateusz obok w leżaczku płacze, na co młoda: jak będziesz starszy to też będziesz jadł kotleta, teraz jesz mleczko od mamusi; a najbardziej nas rozczula, to jak synki płaczą, a Marysia podchodzi i mówi - nie płacz Tomeczku (lub Teuszku) to ja Twoja siostrzyczka :)
    I tym pozytywnym akcentem kończę, bo trzeba iść spać póki się jeszcze nie zbudzili na karmienie.
    Pozdrawiam serdecznie, Beata
    P.S. Jednak jeszcze muszę coś dopisać odnośnie spania, sytuacja z codziennego życia: Idziemy spać z mężem we dwójkę, w środku nocy córa ładuje się między nas, nad ranem Tomek już nie da się odłożyć do łóżeczka, więc kładę go przy swoim boku, rano Mateusz idzie w ślady brata... musimy sobie sprawić większe łóżko :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Chodzi mi po głowie tyle myśli, że nie wiem już co mogłabym napisać :)Najgłośniejsza z nich mówi: "idź spać" ale co tam, nie da się zrobić wszystkiego naraz :)

    Witajcie :) Mam na imię Monika, jestem młodą ( 28 lat to młoda?) dziewczyną i mamą na pełen etat. A tak na prawdę to na cztery etaty. Jak to się stało że aż na cztery?

    Roksanka ma cztery latka. Jest wesołą, pogodną dziewczynką baaardzo otwartą na ludzi. Uwielbia być w centrum uwagi i jest jej to potrzebne jak powietrze.

    Olunia ma teraz roczek i sześć miesięcy. Jest największym domowym łobuziakiem, z główką pełną szalonych pomysłów, które natychmiast musi wprowadzić w życie.

    No i wspaniała dwójka, Janek i Oskarek, którzy mają teraz po pięć miesięcy.

    Janek jest szefem. Musi mieć wszystko od razu, nie lubi kompromisów. Gdy jest niezadowolony, wiedzą o tym od razu wszyscy wokoło, łącznie z sąsiadami z góry. Gdy się cieszy? Jest tak samo. Śmieje się tak głośno i tak pogodnie, że śmieją się również wszyscy wokoło.

    Oskarek jest typowym myślicielem. Nie robi nic pochopnie. Zawsze chwilę pomyśli nad tym co ma zrobić, chwilę poduma nad problemem zanim coś komuś "powie". Śmieje się równie głośno jak brat, a płacze tak rzadko, że gdy tylko próbuje, wszyscy od razu sprawdzamy co się dzieje.

    Kocham ich wszystkich z całego serca, chociaż mój dom, gdyby ktoś chciał wpaść do mnie w odwiedziny, przypomina chyba troszkę dom wariatów :)

    Ale radzę sobie, jakoś sobie radzę. Nie jest ważne, że w pokoju obok leży cała sterta ciuszków wymagających spotkania z żelazkiem, w zlewie leżą naczynia po dzisiejszej kolacji ( jeżeli jeszcze nie wyszły oczywiście) a dokumenty które miałam posegregować leżą w skrzynce i straszą kąt w pokoju.

    Ważne, że wszystkie dzieciaczki śpią słodko w swoich łóżeczkach. Roksanka na dobranoc słuchała dzisiaj bajeczki o "Złotej Gęsi". Czytał jej tata. Olunia zasnęła z rączkami w moich włosach. Uwielbia się nimi bawić przed zaśnięciem. Janek i Oskarek nakarmieni śpią słodko jak aniołki. (O, już śpi tylko Oskarek).

    Ważne, że dzieci czują się kochane, że ich dni wypełnione są miłością i radością. Ważne, e kochają się i pomagają sobie na wzajem.
    Roksanka zawsze z chęcią pomaga mi przy przewijaniu pozostałej trójki, podając pampersy, chusteczki do pupy i krem ochronny.
    Olunia zawsze wie gdzie są smoczki chłopców, i gdy zaczynają marudzić, to ona pierwsza nie o tym informuje. Przybiega wtedy do mnie, ciągnie za nogę do łóżeczek i mówiąc "tu" wskazuje, który z urwisków wołał mamusię.
    Obie dziewczynki bardzo kochają swoich braci i uwielbiają ich tulić i całować w główkę.

    Czy jest ciężko? Oczywiście. Każde z moich dzieci wymaga czułości opieki i pomocy. Jak daję sobie radę? Daję, tylko ustalam jasne priorytety. Pierwsze są dzieci i mąż, później cała reszta.
    A co robię by nie zwariować? Gdy mam zły dzień i czuję, że zaraz wybuchnę po prostu wychodzę. Nie na długo. Na minutkę, dwie, wychodzę prze dom, siadam na schodku, zamykam oczy i wdycham świeże powietrze. To wystarczy by naładować akumulator. A potem wracam, spokojna, do mojego małego świata. I znów jest cudownie.

    OdpowiedzUsuń
  8. NO TAK BLIŹNIAKI PIĘKNY WIDOK W WÓZKU ZACHWYT WSZYSTKICH NAOKOŁO,A DLA RODZINY SKARB PODWÓJNY.
    U NAS W DOMU POJAWIŁY SIĘ BLIŹNIAKI NAJPIERW MIAŁAM W DWÓCH RODZINACH KUZYNÓW JAKO JEDNO-JAJECZNYCH,A PÓŹNIEJ SIOSTRZEŃCÓW PARKĘ.NIE WIEM CZY POWINNAM PISAĆ O DOŚWIADCZENIACH BO
    CO PRAWDA NIE JESTEM ICH MAMĄ ALE MOGĘ POWIEDZIEĆ ŻE MAMĄ CHRZESTNĄ W PEŁNYM TEGO SŁOWA ZNACZENIU.
    ZANIM SIĘ URODZIŁY PRAWIE JE STRACILIŚMY KOMPLIKACJE CIĄŻOWE BYŁY DOŚĆ DUŻE U MOJEJ SIOSTRY,ALE KIEDY KRYZYS JUŻ MINĄŁ CIESZYLIŚMY SIĘ I NIE MOGLIŚMY DOCZEKAĆ KIEDY SIĘ NARODZĄ.MIĘDZY CZASIE ICH TATA ODSZEDŁ WYSTRASZYŁ SIĘ ODPOWIEDZIALNOŚCI.DNI KTÓRE DO PORODU ZOSTAŁY WYMYŚLAŁYŚMY Z SIOSTRĄ IMIONA DLA DZIECI I TAK WYMIENIAŁYŚMY RÓŻNE IMIONA I UMÓWIŁYŚMY SIĘ ŻE JAK DZIECI KOPNĄ TO TO IMIĘ ZOSTAJE.ZOSTAŁY DWA IMIONA MARCELI I MARTYNKA.KIEDY SIĘ URODZIŁY NIE MOGLIŚMY SIĘ NIMI NACIESZYĆ NAPATRZEĆ NA NICH KAŻDE W SWOIM ŁÓŻECZKU KOCHANE PRZEZ WSZYSTKICH PIESZCZONE KARMIONE CAŁOWANE I PRZYTULANE,NIE BYŁO PROBLEMU Z KARMIENIEM I PRZEWIJANIEM ORAZ SPACERKAMI JEDNO LUBIŁO BYĆ USYPIANE W SPOKOJU DRUGIE Z RADIEM JEDNO SIĘ UŚMIECHAŁO CAŁY CZAS A PRZY DRUGIM TRZEBA BYŁO ROBIĆ GŁUPIE MINY ABY ZASŁUŻYĆ NA UŚMIECH.DZIECI ROSŁY CAŁY CZAS MIŁOŚĆ BYŁA PODZIELONA PO RÓWNO OBYDWOJE CZUŁY ŻE SĄ KOCHANE NIKT Z NAS NIE POTRAFIŁ POKOCHAĆ JEDNO BARDZIEJ DRUGIE MNIEJ.MARCEL BYŁ OD POCZĄTKU OSOBĄ RZĄDZĄCĄ W ICH PARZE ZA TO MARTYNKA ULEGŁA I ODDAJĄCA JEMU WSZYSTKO CO TYLKO CHCIAŁ :) DZIŚ JUŻ KAŻDE STAWIA SWOJE GRANICE I BEZ SIEBIE ŻYĆ NIE POTRAFIĄ JAK JADĄ OSOBNO NA KOLONIE TO DZWONIĄ TĘSKNIĄ ZA SOBĄ I WIDZĘ ŻE MIŁOŚĆ KTÓRĄ KIEDYŚ DOSTAŁY OWOCUJE DZIŚ POTRAFIĄ PODEJŚĆ PRZYTULIĆ SIĘ,DORADZIĆ JAK MAJĄ PROBLEM MAJĄ ZAUFANIE I WIEDZĄ ŻE MAJĄ WSPARCIE.MAJĄ JUŻ NIEDŁUGO 15 LAT I CHOĆ BYŁO CIĘŻKO BO JAK W ŻYCIU BYWAŁY TAKIE MOMENTY TO WIEM ŻE BÓG DAŁ NAM ICH I DAŁ NAM POMOC W FORMIE JAK TO MÓWIĘ ANIOŁKÓW SPADAJĄCYCH Z NIEBA TZN. LUDZI DOBREGO SERCA KTÓRZY BEZ PRÓŚB NASZYCH NAM W FORMIE RZECZOWEJ A TO CIUSZKI PODESŁALI A TO KOSMETYKI A TO ZABAWKI.KTOŚ POWIE NIBY NIC,A JAK WIELE PRZY DWOJGU DZIECI JAKI ZASTRZYK FINANSOWY I POCZUCIE WYPEŁNIENIA ŻE DZIECI MAJĄ WSZYSTKO CO POTRZEBA DLA MATKI SAMOTNIE WYCHOWUJĄCEJ.JA Z BRATEM ZOSTALIŚMY CHRZESTNYMI KAŻDY JEDNEGO ABY MIAŁY TĄ ŚWIADOMOŚĆ ŻE DO KAŻDEGO Z NAS MOGĄ SIĘ ZWRÓCIĆ ZE WSZYSTKIM I DZIŚ TAK JEST JAK POTRAFIMY SIOSTRĘ ODCIĄŻYĆ ROBIMY TO.

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny komentarz Pani Moniko. Nie zaczęła Pani od użalania się nad własnym losem tylko od tego co jest najważniejsze. A najważniejsze są dzieci i ich szczęście.

    Nie ma większego znaczenia czy urodzi nam się singiel czy od razu debel. Jeżeli dzieci urodzą się zdrowe, opieka nad nimi to pikuś ;)

    Ja w trudnych momentach powtarzam sobie: "Kobieto, masz dwoje cudownych, mądrych, ZDROWYCH dzieci! Masz wszystko o czym inni tylko marzą. Pełnia szczęścia!"

    Marta, mama rozbrykanych 20miesięcznych bliźniaczek :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hmmm...jestem szczęśliwa z moją gromadką i nie zamieniłam bym mojego zycia z dzieciakami na żadne inne bez nich. Moje dzieci są zdrowe - pomijając alergie i różniste wypadki, których przezylismy sporo. Chylę czoła przed osobami wychowujacymi chore czy niesprawne dzieci, nie jestem w stanie wyobrazić sobie jak jest to trudne i ile siły fizycnej i psychicznej wymaga. Dziekuje Bogu i opatrzności za to że całą moja gromadka jest silna i sprawna. Wiem, że mając czwórkę dzieci, o które nie musiałam w żaden sposób walczyć jestem szczęściarą w porównaniu do ogromnej ilości osób, którym nie dane jest mieć nawet jednego dziecka. Bardzo to doceniam i daleka jestem od użalania się nad sobą - wręcz przeciwnie, mam bardzo wiele powodów do zadowolenia, pękania z rodzicielskiej dumy, chwil przepełnionych szczęściem. Ale nie znaczy to, ze uważam, że w takiej sytuacji wychowanie i opieka nad dziećmi to "pikuś"...Najtrudniej pewnie jak zawsze znaleźć przysłowiowy "złoty srodek" miedzy skrajnościami. Między opinia tych, którym włosy dęba na głowie stają na widok czwórki dzieci z jednej rodziny, którzy traktują nas ja patologię, "dziecioroby" bez wyobraźni i odpowiedzialności ( wiem, że to brzmi okropnie, ale zdarza się i to wcale nie tak rzadko ) i którzy załamują ręce nad tym jak ja sobie radzę w tak koszmarnie trudnej sytuacji, oraz nad moim zmarnowanym w wiecznym przedszkolu życiem - a tą drugą skrajną postawą, czyli zachwytem bezwarunkowym nad moim szczęściem i wspaniałą rodziną. Wyrażaniem głębokiego podziwu dla mojej niepodważalnej zaradnosci we wszystkim i bycia absolutnym wzorem dzielnej i wspaniałej Matki Polki - tryskajacej dumą i szcześciem spełnienia, otaczajacej ramionami słodko śpiące, różowe bobaski niczym z reklamy. A prawda i realia zycia sa własnie dokładnie pośrodku. I nie widzę powodu, żeby udowadniać jednej lub drugiej stronie, że ani nie jestem ostatnią patologią ze zmarnowanym zyciem, ani nie mam obowiązku żyć wiecznie w błogiej,przesłodzonej szczęśliwości. Bądź opowiadać,że tak właśnie jest.

    A wracając do wątku o bliźniakach, nie ma chyba co dyskutować nad tym co jest trudniejsze czy bardziiej wyczerpujące, lub też dające więcej powodów do radości - wychowanie bliźniąt czy pojedynczych dzieciaczków.To zależy od sytuacji. Natomiast pewne jest to, że bliźnięta są bardzo specyficzne , rozwijają się i zachowują zupełnie inaczej niż dzieci pojedyncze. Ale niekoniecznie musi być tak ,ze są ze soba na stałe zwiazane wszystkim, że kochją sie bezwarunkowo, ze są nierozłaczne, że współodczuwają. Nie musi byc też tak że bawią się razem i przez to jest im raźniej a rodzicom lżej. Bywa różnie :)

    Do napisania tego komentarza skłoniła mnie wrodzona skłonnośc do rozmawiania, dyskusji, a nie względy konkursowe. Pozdrawiam serdecznie wszystkie Mamy te bliźniacze i te wielokrotnie pojedyncze. I zupełnie pojedyncze równie serdecznie. Zyczę wszystkim siły i mądrości :)
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiatam ja jestem 24letnia mama 16miesiecznych blizniaczek. Zuzi i Karolinki.

    Ciąża była niepodzianka najwieksza jaka mogła mnie spotka. Lkarz powiedzial ze nie bed miala dzieci.a tu test dwie kreski. w 14 tyg na usg wszystk było ok pozniej kopoty,cisnienie, bóle itp. po badaniach poszłam pywatnie na usg w 24 tyg. lekarz zapytał czy przyjechałam sama... wystraszyłam sie ogromnie jego mina była bardzo dziwna.... myslałam o najgorsym, plakalm straszie on niec nie powiedził tylko obrocił monitor i pokazuje palce... jedna głowa , druga ,jedno serce i drugi. myslałam ze oszaleje... co ja zrobie jak damy rade. JCieszyłam si ogromnie ale i bałam sie bardzo bo ciaza była zagrozona . w 33 tyg nagle zaczełam rodzic. o 7 16 i 7 17 przyszły na swiat njcudowniejsze dziewczyki na swiecie , moje córki Karolcia I Zuzia . Łatwo nie było... o je nie i nie chodzi tutaj o zajmowanie sie dziecmi... dziewczynki maja dziorki w serduszkach, miały bezdechy, urodziły sie w zamartwicy z wrodzonym zapaleniem płuc... duzo by pisac. Ale po miesiacu w szpitalu miałam je w domu i chociaz musiały wrócic na przeaczanie jrwi czy inne badania wierzyłam mocno WIERZYŁAM ze bedzie dobrze. piereszy rok zleciał na wizytach w poradniach patologii,neurologi,rechablitacji,kardiologi itd.. Ale jest ok:) dziewczynki sa pad stała opieka ale rozwijaja sie super. Czasami nie jest łatwo wiadomo ,dom jak po trabie powietrznej ale dziewczynki sa szcześliwe i też.

    NAJSZCZESLIWSZA MAMA NA ŚWIECIE! ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zastanawiałam się czy dodać jeszcze kilka słów, pociągnąć dyskusję, zareagować na to co mnie zabolało...
    napiszę tylko, że o użalaniu się nad sobą nie widziałam żadnego wpisu.
    Każda z nas opisuje jakie jest jej życie - a bywa rożnie, czasem jest pięknie i kolorowo, a czasem ciężko i wszystko widać w ciemnych barwach - np. gdy nasze skarby chorują - w takich chwilach nie ma powodu do radości. Życie wypełnione jest wieloma emocjami jest w nim miejsce na radość i smutek, na odwagę i trwogę.
    W poprzednim wpisie podzieliłam się z Wami tym co było na bieżąco w moich myślach i w sercu.
    Dziś opisałabym pewnie jak to moi chłopcy śpią na zmianę, jak Tomek się cieszy gdy wchodzę do pokoju - mimo iż przed chwilą płakał, bo wie że zaraz dostanie mleczko... jak Marysia całuje braci na dobranoc, bo bez tego sama nie pójdzie spać i mimo iż te jej pocałunki czasem wybudzają maluchy, to pozwalamy jej na to - bo nie chcemy w niej gasić tej miłości i czułości do młodszego rodzeństwa...
    Myślę, że każdy dzień przynosi coś nowego, każdego dnia możemy też różnie odbierać nasze życie i że czasem można pozwolić sobie na chwilę słabości i ponarzekać sobie trochę, nie jesteśmy przecież ze stali - przynajmniej ja nie jestem :)
    dobrej i spokojnej nocy życzę wszystkim Mamom, nie ważne czy bliźniaczym, czy nie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. teraz muszę poczytać, zastanowić się i do poniedziałku ogłoszę wyniki, dziękuję za szczerość...

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeszcze raz dziękuję wszystkim za zabawę, książka powędruje do pani Moniki Pujanek. Gratuluje i czekam na dane do wysyłki nagrody klimaty.dzieciece@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo dziękuję za wyróżnienie :)
    Gratuluję również wszystkim osobom, które podzieliły się swoimi doświadczeniami. Każda z nas ma inne doświadczenia, inne problemy i bolączki. Łączy nas jedno. Jesteśmy mamami i dajemy radę :)

    Pozdrawiam Wszystkich i raz jeszcze dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń